Transkrypcja pojawiających się w mojej korze mózgowej myśli na możliwą do przeczytania (przez niektórych) prozę wydaje się w istotnym stopniu wydajna, o czym świadczy liczba wejść na bloga nieuchronnie zbliżającą się do miliona. Swego czasu poświęciłem tutaj nieco uwagi fenomenowi Niewidzialnego Różowego Jednorożca, dzięki czemu klarownie zrozumiałem dlaczego metafizyka jest częścią beletrystyki lub innej sztuki ale nie nauki.
Pomiędzy kolejnymi spacerami z psem na Kopiec Kościuszki pojawia się w życiu krakowskiego inteligenta czas, który wykorzystuje właśnie na zainteresowania nauką i sztuką. Czy samo więc przesunięcie metafizyki pomiędzy tymi szacownymi dziedzinami może mieć wpływ na jego życie (nie psa lecz inteligenta oczywiście)?
Tak – przynajmniej na porządki w domowej bibliotece. „Suma Teologiczna” zajęła więc miejsce obok „Alicji w Krainie czarów”. Pytanie na dzisiaj jest następujące. Czy porzucenie metafizyki ma jakieś dalsze skutki? Czy wstawienie teologii między bajki oznacza rezygnację z:
- duchowości?
- religii?
- rytuałów?
Na kwestie numer 1 już odpowiedzieliśmy sobie w cyklu o medytacji. Głębokie medytacyjne doświadczenia duchowe możemy oprzeć ma racjonalnych przesłankach bez popadania w jakiekolwiek buddyjskie lub inne przesądy.
Pytanie numer dwa. Jeśli metafizyka to dział bajkopisarstwa to czy możliwa jest religia? Też odpowiedź wydaje się pozytywna. Wśród motocyklistów są podzielone zdania. Jedni uważają, że motocyklizm to filozofia zaś inni, że właśnie religia mimo że istnienie duszy motocykla jest wątpliwe. Zgadza się? Inny przykład. Tenzin Gjaco znany jako XIV Dalajlama czyli mityczna istota z rodzaju „tulku” tj. stworzeń, które świadomie wybierają swoje kolejne wcielenie. Otóż Dalajlama chyba ma do tego folkloru pewien dystans bo dopytywany o swoje wierzenia powiedział, że „moją religią jest życzliwość”. Sądzę, że pod taką deklaracją pewnie podpisałoby się wiele osób tzw. niewierzących. Z drugiej jednak strony wielkie religie monoteistyczne na serio potrzebują metafizyki. Poniechanie metafizyki oznacza dla nich (w optymistycznym wariancie) przekwalifikowanie do rangi instytucji charytatywnych. Do tego chyba zmierza obecny papież Franciszek. Inteligentny człowiek, z wykształcenia chemik – nie wypowiada się on stanowczo w kwestiach metafizycznych.
No i kwestia nr 3. Metafizyka bywa też intelektualnym zapleczem różnych ceremonii lub rytuałów. Czy koniecznie tak musi być? Czy może istnieć pusty pod względem metafizycznym rytualizm, który byłby pod jakimś względem pożyteczny? Chyba tak. Weźmy skrajny przykład. Japońska ceremonia parzenia herbaty. Nie stoi za tym jakakolwiek metafizyka. Sam jednak tradycyjny rytuał ma znaczenie integrujące i uspokajające uczestników. To jest OK.
Czego Wszystkim i sobie życzę!
Ostatnie komentarze
No comments to display