Poszliśmy z psem na kopiec. Tak jak co dnia. Tą samą trasą. Mijamy tych samych ludzi i te same krajobrazy. Uważność pozwala jednak codziennie zauważać nowe rzeczy. Tym razem taki obrazek jest inspiracją do rozmyślań.
Tekst na błękitnym plakacie: „Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl po co żyjesz”. Nawoływanie do tego by w tych spiesznych i bezmyślnych czasach zatrzymać się i pomyśleć jest całkowicie słuszne. W kulturze którą jesteśmy otoczeni bycie zajętym i bycie w pośpiechu urasta do rangi jakiejś dziwacznej cnoty. To oczywisty absurd, którego nie potrzebuje moim Czytelnikom tłumaczyć. Zamiast bycia zajętym i w pośpiechu lepiej być wolnym i nieporuszonym. Ideał starożytnego mędrca niech tu będzie wystarczającym usprawiedliwieniem. Zainspirowani treścią plakatu, zarówno ja jak i pies, prawie zatrzymaliśmy się, spowalniając jeszcze bardziej niż zwykle.
Ja w tym zatrzymaniu staram się być już od momentu gdy w Tajlandii rozpoczęła się pora deszczowa … Na przełomie lipca i sierpnia obchodzi się tam święto Asanha Bucha, które jest wspomnieniem pierwszego nauczania Buddy. Święto to rozpoczyna Vassa czyli trzymiesięczny okres wyciszenia i odosobnienia – taki buddyjski Wielki Post. Vassa to czas w którym warto się zatrzymać do czego środkiem jest intensywniejsza medytacja. Ponieważ czas ten koreluje z naszymi wakacjami, gdy sam więcej medytuję, to nolens volens obchodzę buddyjski Vassa.
Pobożny autor kościelnej gazetki nawołuje by zatrzymać się i pomyśleć. Niespokojny pęd objawia się zarówno w chaotycznej ruchliwości ciała jak i umysłu. Na pewno każdy z Was tego doświadczył gdy niespokojny bieg myśli przeszkadza nawet w … myśleniu. Nawet święci tego doświadczali. Pięknie pisze o tym św. Augustyn w swoich Confessiones, zaczynając (bodaj czwarty rozdział) od słów „Przybyłem do Kartaginy gdzie kociół występnych namiętności huczał dookoła mnie”. Dalej zauważa, że huczy mu tylko w głowie by w końcu (błędnie) konkludować że „Niespokojna jest dusza człowieka dopóki nie spocznie w Panu”. Jeśli byłaby to prawda to byłaby to dość pesymistyczna konkluzja. W ramach kultury chrześcijańskiej rzeczywiście chyba tak jest co dosadnie ilustruje cmentarne requiescat in pace …
Tak czy siak, pisząc tutaj swe Confessiones zgadzam się z doktorem Kościoła, że problemem jest brak spokoju i że należy się zatrzymać. Zatrzymanie ciała i umysłu jest warunkiem koniecznym wydajnego myślenia. Na czym jednak może „spocząć dusza” jeśli nie chcemy bardzo fantazjować albo oczekiwać grabarza? Uwaga może spocząć właściwie na czymkolwiek co jest dostępne i z natury spokoje. Na przykład na oddechu – dlatego wydajnym sposobem „zatrzymania” jest medytacja. Moje wnioski z obchodów Vassa są takie że nie trzeba czekać do grobowej deski by osiągnąć relatywnie wysoki stopień spokoju. Dwie godziny medytacji dziennie, zero telewizji, zero wiadomości, minimum internetu … działa.
Teraz chyba wypada udzielić odpowiedzi autorowi kościelnej gazetki. Skoro na pytanie natknęliśmy się z Hunterem to też psu pozwolimy udzielić odpowiedzi. Generalnie bodaj wszystkie odczuwające stworzenia kierują się w swoim życiu zasadą minimalizacji cierpienia i maksymalizacji szczęścia. Jak obserwuję swojego psa, to zdecydowanie tak to widzę. Taka jest też i moja odpowiedź na pytanie z gazetki. Szczęście i wolność od cierpienia dla siebie i otaczających odczuwających stworzeń to zdecydowanie sensowny cel życia. Nie jest do tego potrzebna żadna metafizyka, wiara w niefalsyfikowane mity o niewidocznej zmianie jednej substancji w drugą, oczekiwanie na spokój wieczny itp. Sposób na dojście do tego celu jest racjonalny i w zgodny z nauką. Oczywiście sensowne cele życiowe mogą być też mniej pryncypialne … można pograć na gitarze albo w … tenisa.
Czego (czyli szczęścia) Wszystkim i sobie życzę!
Czy rozważał Pan opcję, że się Pan myli? Co w tedy? Czy nie robi Pan szkody na duszy innych?