Pierwszy prezydent Stanów Zjednoczonych Jerzy Waszyngton był ateistą i libertarianinem. Krakowianie to docenili bo jedno z najpiękniejszych miejsc Krakowa zostało nazwane jego imieniem. Aleja Waszyngtona prowadzi z okolic mojego domu w stronę Kopca Tadeusza Kościuszki, którego mieszczanie krakowscy uhonorowali pewnie za jego zagorzały antyklerykalizm. Codziennie rano z psem przechodzimy całą długość tej trasy mając obaj świadomość, że kroczymy słuszną drogą.
W czasie tych spacerów głównie medytujemy ale czasami też spotykamy kogoś znajomego z sąsiedztwa. Ponieważ jestem na diecie niskoinformacyjnej to te rozmowy są dla mnie źródłem informacji z wielkiego świata. Jako krakowski inteligent, powodowany bezwładem intelektualnym, systematycznie jednak przeglądam „Tygodnik Powszechny”. W ostatnim numerze ukazał się tekst ks. Charamsy, który gdy go pisał, był urzędnikiem Kurii Rzymskiej. Tekst jest dość racjonalną polemiką z poglądami ks. Oko. W pewnym uproszczeniu wydaje się, że ks. Charamsa uważa, że ks. Oko jest … sadystą (ujął to jednak znacznie delikatniej by wpasować się w styl Tygodnika). Nic specjalnego. Polemika dwóch księży o różnych preferencjach albo bójka dwóch pijanych górali – takie rzeczy się w Małopolsce zdarzają.
Klony, jesiony i kasztany przy alei Waszyngtona (z których jak wyliczyłem 31 jest pomnikami przyrody) były świadkami tego jak pewien wzburzony sąsiad opowiadał mi, że tenże ks. Charamsa jest homoseksualistą. Hmmm… ksiądz homoseksualista uważa, że inny ksiądz jest jakby sadystą. Czy to może burzyć spokój osoby medytującej?
Niekoniecznie! Sprawy można widzieć w szerszym kontekście. Poniższa ilustracja przedstawia Marka Aureliusza – rzymskiego filozofa, kulturystę i wodza, który został cesarzem.
„Kaloryfer” na brzuchu, żelazny biceps, pełna godności i spokoju, wyprostowana i czysta sylwetka antycznego zwycięzcy. Porządkując bibliotekę trafiłem ostatnio na jego „Rozmyślania”. Lepsze niż wszystkie ewangelie razem wzięte. Słusznie uczynił Senat Rzymski bezpośrednio po śmierci deifikując Marka Aureliusza (to było takie santo subito).
Teraz druga ilustracja. Znany nam także z lektur szkolnych św. Aleksy:
Brudny, pogięty, wychudzony chory chrześcijański asceta. Zupełnie serio i dosłownie św. Hieronim pisał: „Kogo obmyły wody chrztu ten nie musi się myć”. Wszyscy jesteśmy ofiarami kultury chrześcijańskiej traktującej ciało jako należące do sfery nieczystego tabu. Takie dziwactwo wynika chyba z tego, że teologia chrześcijańska traktuje bycie przegraną ofiarą jako rodzaj cnoty (co dla zwycięskiego Marka Aureliusza byłoby zupełnym absurdem). Taki był nurt tradycyjnego nauczania Kościoła od Starożytności do reform Vaticanum Secundum. Wspomniany ks. Oko stara się otwarcie nawiązywać do tego tradycyjnego nauczania chrześcijańskiego. Zaś pewnie księdzu Charmasie bardziej podoba się seksowna sylwetka pogańskiego cesarza prześladującego chrześcijan. Tak – rzymski kult męstwa i siły może robić pozytywne wrażenie w porównaniu z ascetyzmem i ofiarnictwem chrześcijańskim. Niektórzy nawet uważają, że z tego powodu chrześcijaństwo przyczyniło się do upadku Imperium.
Jest pryncypialny ks. Oko. Mamy jednak jeszcze wesołego księdza geja i równie wesołego papieża Franciszka. Dobrze że biskupa Wesołowskiego usunięto z szachownicy (domyślam się że zastosowano w tym celu starożytną metodę cesarzowej Liwii). W Rzymie zapowiada się więc batalia charakterystyczna dla wewnętrznych sporów instytucji w fazie schyłkowej. Rzymski synod biskupów będę obserwował z dystansu bo jednak wolne chwile poświecę na dopracowanie muskulatury tak by być przynajmniej zewnętrznie „na obraz i podobieństwo” Marka Aureliusza. Czego Wszystkim i sobie życzę.
Poza tym uważam że budowanie miasta na siedmiu wzgórzach to nonsens. My w Krakowie mamy Wzgórze Wawelskie i Kopiec Kościuszki i to zupełnie wystarcza.
Ostatnie komentarze
No comments to display