W roku 1843 we wstępie do „Przyczynku do krytyki heglowskiej filozofii prawa” Karol Marks napisał:

Nędza religijna jest jednocześnie wyrazem rzeczywistej nędzy i protestem przeciw nędzy rzeczywistej. Religia jest westchnieniem uciśnionego stworzenia, sercem nieczułego świata, jest duszą bezdusznych stosunków. Religia jest opium ludu.

Zupełnie nie jestem fanem tego autora lecz akurat powyższa fraza wydaje mi się dość trafna. Dlaczego o tym piszę? Co najmniej kilka tekstów poświęciłem tutaj tematowi medytacji. Jeśli religia jest „opium ludu” to może zachwalana przeze mnie medytacja jest opium dla klasy średniej? Medytacja jest bardzo modna i to jest bodaj jedyny mocny  argument przeciwko niej.

Od jakiegoś czasu prowadzę tu wykład filozofii orientalnej. Bynajmniej nie mam ambicji by choćby w zarysie przedstawić cały ten obszerny system w jego różnych odmianach. Dlatego to co tutaj czytacie to zaledwie wyrywki z buddhadharmy w wersji Tajskiej Tradycji Leśnej i to widziane przez pryzmat zachodniego sztywnego scjentyzmu. Jednak im bliżej się zapoznaje z filozofią orientu tym bardziej wydaje mi  się, że nie ma sprzeczności pomiędzy podstawowymi założeniami tego systemu a sztywnym scjentyzmem. Zaś rady życiowe lamów i ajahnów są zdecydowanie bardziej wydajne do tego co mówią nam kaznodzieje i katecheci.

No ale jak jest z tą medytacją postrzeganą jako modne opium dla klasy średniej? Czy takie porównanie jest sprawiedliwe? Chyba nie. Działania opium i religii polegają na wykreowaniu złudzeń i iluzji, które mają na dłużej lub krócej zamaskować cierpienie. W medytacji po prostu z tą całą rzeczywistością życia trzeba się skonfrontować. Praktyczne objawy tej konfrontacji bywają czasami zniechęcające. Najbardziej typowym jest pojawiający się w czasie medytacji natłok myśli i niepokój umysłu.

Jak sobie radzić z niespokojnym umysłem w czasie medytacji?

Czego uczą na ten temat Wielcy Ajahnowie Szacownej Tajskiej Tradycji Leśnej? Wcale nie należy jakkolwiek sobie z tym radzić! Jest to zupełnie naturalne zjawisko, które się po prostu dzieje. Natłok myśli i niepokój umysłu to taki pociąg, który przejeżdża przez Twoją głowę. Próba zatrzymania pociągu wymaga olbrzymiego wysiłku woli, który spowoduje jeszcze większy niepokój. Po prostu należy pozwolić mu przejechać nie wskakując w biegu do żadnego z wagonów. Nie warto analizować pojawiających się myśli bo to spowoduje utratę uważności i medytacja zamieni się w ciężką pracę umysłową. Niech sobie więc te wszystkie myśli będą – w czasie medytacji nie są one akurat Twoim problemem. Takie jest ogólne nastawienie, które zresztą zazwyczaj zupełnie nie pomaga … ale to jest też OK.

Medytacja polega wiec na stopniowym wyłączaniu psychologicznych mechanizmów obronnych po to by zauważyć, że rzeczywistość w danej chwili czasu jest jednak wystarczająco dobra jeśli się do niej doda odpowiednią dawkę życzliwości, która działa lepiej niż wspomniane opiaty. To wszystko wymaga jednak odrobiny cierpliwości. Podsumowując: w czasie medytacji możesz robić zupełnie co tylko zechcesz byle byś się tylko absolutnie się nie ruszał i liczył oddechy. Doświadczenie pokazuje, że nieporuszoność fizyczna powoduje nieporuszoność mentalną. Należy być nieruchomym niczym posąg Buddy. Nieporuszoność czyli upekṣā (उपेक्षा, sanskryt) lub upekkhā (pali) jest jednym z 37 warunków koniecznych do oświecenia.  By jakoś się zmotywować to zapodaję tego nieruchomego Złotego Buddę.

 Phra_Buddha_Maha_Suvarna_Patimakorn,_Wat_Trai_Mit,_Bangkok

Posąg znajduje się w świątyni Wat Traimit w Bangkoku w Tajlandii. Waży 5 i pół tony  i jest zrobiony z 40 procentowego złota. Biorąc kurs złota z dzisiejszego poranka 1280 USD za uncję (31 gram) łatwo możemy wyliczyć że nieporuszoność jest warta około 230 milionów dolarów.

Czego Wszystkim i sobie życzę (nieporuszoności oczywiście)!

Śledź bloga na facebooku!
Bądź na bieżąco!