Patkaj to pasmo górskie, które stanowi naturalną granicę pomiędzy Indiami a Birmą (zwaną obecnie Myanmarem). Na zachód od szczytów Patkaju znajdują się indyjskie stany Nagaland, Mizoram i Manipur zamieszkane w 90 procentach przez chrześcijan. Po wschodniej stronie Patkaju leży Birma, której mieszkańcy to w 90 procentach buddyści. Mimo tych drastycznych różnic rytualne życie religijne obu społeczności jest pod wieloma względami podobne. Wyznawcy odwiedzają chrześcijańskie lub buddyjskie świątynie by składać tam ofiary, klękać lub kłaniać się przed wizerunkiem Chrystusa lub Buddy itp. Jedni robią to „w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” zaś drudzy oddają się „w schronienie Buddy, Dharmy i Sanghi„. Po jednej stronie szczytów Patkaju możemy więc usłyszeć znane nam „in nomine Patris et Filii et Spiritus Sancti” zaś kilkadziesiąt kilometrów na wschód bardziej wypada śpiewać:

„Buddhaṃ saraṇaṃ gacchāmi.
Dhammaṃ saraṇaṃ gacchāmi.
Saṅghaṃ saraṇaṃ gacchāmi.”

To znaczy: „przyjmuję schronienie w Buddzie, przyjmuję schronienie w Dharmie, przyjmuję schronienie w Sandze.” Chrzest odbywa się „w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” zaś przyjecie buddyzmu to przyjęcie „schronienia w Buddzie, Dharmie i Sandze„. Na płaszczyźnie rytualnej jedno i drugie jest bardzo OK. Jedno i drugie wytworzyło specyficzną  i bogata kulturę. Prawdę pisząc moje rzymskie ucho lepiej chłonie łaciński chorał gregoriański niż śpiew w języku pali ale to zapewne tylko kwestia kulturowego uwarunkowania.

Pytanie na dzisiejszy sobotni poranek jest jednak inne. Bardzo trudno w świetle współczesnego scjentyzmu ocalić metafizykę, którą jakoś symbolizuje „in nomine Patris et Filii et Spiritus Sancti„. Pisałem o tym w cyklu poświęconym Niewidzialnemu Różowemu Jednorożcowi. Zastanawiam się więc czy jest teoretycznie możliwe pogodzenie scjentyzmu z: बुद्धं सरणं गच्छामि।दम्मं सरणं गच्छामि।सङ्घं सरणं गच्छामि। czyli „Buddhaṃ saraṇaṃ gacchāmi. Dhammaṃ saraṇaṃ gacchāmi. Saṅghaṃ saraṇaṃ gacchāmi.” czyli z przyjęciem „schronienia w Buddzie, Dharmie i Sandze”???

Na pierwszy rzut oka sprawy nie mają się dobrze ale być może jest to racjonalniejsze niż się zdaje. Po pierwsze filozofia orientalna (Dharma albo buddyzm) jest wolna od sztywnej dogmatyki. Nie ma też twardej osobowej wykładni analogicznej do np. nauczania papieskiego w świecie (post)łacińskim. To racjonalne nastawienie świetnie ilustruje fragment z Kalama sutry:

Kalama sutra, Budda

„Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego co przynosi powodzenie wam i innym.”

Budda

Zacznijmy od tego, że dowody za historycznością postaci Buddy są równie „mocne” jak dowody na istnienie historycznego Chrystusa. Jednak w przypadku cieśli z Nazaretu historyczność jego istnienia stanowi sedno chrześcijaństwa i bez niego w ramach tego systemu nic nie miałoby sensu (tak to formuje św. Jan Paweł II – i wypada się z tym zgodzić). W przypadku Buddy sprawy się mają inaczej.  Po pierwsze gdyby Cztery Szlachetne Prawy i Ośmioraką Ścieżkę okrył ktoś inny to zupełnie nie miałoby wpływu na cechy tego systemu (to tak jakby Hilbert odkrył Ogólna Teorią Względności – a mało brakowało – równania byłyby te same). Po drugie Budda to nie musi być imię ani nawet tytuł konkretnej osoby lecz  raczej stan umysłu symbolizujący: miłość, spokój, ciepło, łagodność, mądrość, odpuszczenie, miłosierdzie, życzliwość i cierpliwość. To przykład tzw. kulturowego ideału osobowościowego, który (wedle osobistych upodobań) może podlegać procesowi internalizacji. Buddhaṃ saraṇaṃ gacchāmi.

Dharma

Dharma to bardzo wieloznaczne pojecie. Nawet tylko wyliczenie możliwych znaczeń słowa „dharma” przekracza ramy blogowego tekstu.  By się jakkolwiek do tego jakość odnieść trzeba chyba dość apriorycznie wybrać co się ma na myśli. W kontekście który tu analizujemy dharma to najistotniejsza część nauczania Buddy. Są to Cztery Szlachetne Prawdy i Ośmioraka Ścieżka. Oba te zbiory hipotez mają metodologiczną cechę falsyfikowalności i zdaje się, że dotychczas nie zostały sfalsyfikowane.  Pisałem o tym znacznie obszerniej tym cyklu. Dhammaṃ saraṇaṃ gacchāmi.

 shutterstock_382198903

Sangha

W popularnym znaczeniu sangha to po prostu wspólnota buddyjskich mnichów. Palijski termin saṅgha lub jego sanskrycki odpowiednik saṃgha oznacza jednak po prostu: stowarzyszenie, towarzystwo, wspólnotę. Tradycyjnie więc by określić mnichów lub mniszki pisano  bhikkhu-sangha lub bhikkhuni-sangha. Współczesne podręczniki religioznawstwa określają sanghę jako pojecie dwupoziomowe: w węższym znaczeniu wspólnotę mnichów w szerszym wszystkich wyznawców buddyzmu. Oczywiście jest też naturalny poziom pośredni: odpowiednia lokalna wspólnota. Nie ma w tym oczywiście żadnej metafizyki , „mistycznego ciała” itp fantazji. Po prostu człowiek to małpa społeczna (a nawet bardziej społeczna niż inne hominidy) i dlatego dobrze się czuje w grupie, która ma ten sam kulturowy ideał osobowościowy oraz podziela podobne zasady życiowe. Filozofia sanghi nie budzi więc kontrowersji z punktu widzenia scjentyzmu (który też tworzy własną jakby sanghę). Saṅghaṃ saraṇaṃ gacchāmi.

Podsumowując, zupełnie nic oryginalnego ani kontrowersyjnego dzisiaj nie napisałem. Wybór słusznego kulturowego ideału osobowościowego i wydajnych życiowych zasad tudzież bywanie w towarzystwie, które podziela oba te wybory czyni życie milszym. Czego Wszystkim i sobie życzę!

Śledź bloga na facebooku!
Bądź na bieżąco!