„Rosja to nie państwo lecz stan umysłu” – tak tytułowane są przezabawne filmiki przedstawiające różne aspekty życia gdzieś pomiędzy Bugiem a Kamczatką. To zdanie można chyba jednak traktować znacznie bardziej ogólnie. Być może stan umysłu nie tylko poprzedza rosyjską państwowość. Być może „umysł poprzedza wszelkie zjawiska” (z Dhammapady).
Zazwyczaj zajmuję się tutaj dziedzinami w których jakieś kompetencje zdobywam w drodze nieformalnej (np. muzyka lub filozofia orientalna). Tylko kilka tekstów częściowo poświęciłem fizyce czyli dziedzinie w której kompetencje mam potwierdzone w sposób formalny odpowiednim doktoratem. Skoro mam taką zakurzoną licencję to zapewne mogę sobie pozwolić na bardziej śmiałe tezy.
Otóż fizyka to nie zawód lecz stan umysłu. Najistotniejsze aspekty tego stanu umysłu to:
- Chęć poznania rzeczywistości taką jaka jest na prawdę.
- Skłonność do budowania (w miarę) spójnego, uporządkowanego, klarownego systemu zdań opisujących rzeczywistość.
- Otwartość na ciągłe i natrętne kwestionowanie tak głoszonych tez.
- Dla niektórych fizyków znaczenie ma też aspekt praktyczny tej nauki (np. nie wychodź oknem bo będziesz przyspieszał 9,81 m/s^2).
Dlaczego o tym piszę? Otóż w pewnym przemiłym towarzystwie polecono mi wykład pt „Buddyzm a współczesna fizyka” dr René Staritzbichlera. Oczywiście zareagowałem alergicznie (chyba za bardzo alergicznie). Po przyjrzeniu się bliżej twórczości dr René Staritzbichlera jednak potwierdzam, że alergia ta była uzasadniona. Pytanie jest jednak inne. Autorzy których sobie bardzo cenię (np. prof. Załuski) piszą o związkach nauki i filozofii chrześcijańskiej. Czy daje się więc coś sensownego w 500 słowach napisać na temat „buddyzm a fizyka współczesna”?
Tak. Chyba tak. Wróćmy do powyższej wyliczanki.
- Chęć poznania rzeczywistości taką jaka jest na prawdę bez złudzeń i iluzji to korzeń nauki buddyjskiej szczególnie mocno akcentowany a naukach Mahajany.
- Zapewne istotna część filozofii buddyjskiej była tworzona (podobnie jak fizyka) przez osoby z lekkim syndromem Aspergera – bo ten system jest piękny, uporządkowany i spójny logicznie. Buddyzm występuje w różnych odmianach/szkołach (Theravada, Mahajana, Wadżrajana) ale tą cechę też ma współczesna fizyka. Rdzeń nauk buddyjskich (Cztery Szlachetne Prawdy, Ośmioraka Ścieżka, Trzy Cechy Istnienia) jest wspólny dla wszystkich szkół.
- Otwartość na kwestionowanie własnych tez. Wydaje się, że buddyzm jest bodaj jedynym systemem religijno-światopoglądowym, który otwarcie zachęca do kwestionowania własnych twierdzeń i przyjmuje wobec przedmiotu swojego zainteresowania (w tym przypadku umysłu) postawę badawczą. Nigdy dość cytowania Kalama Sutry:
Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego co przynosi powodzenie wam i innym.
Linji Yixuan – buddyjski mistrz i nauczyciel z IX wieku zwykł mawiać: „Jeśli napotkasz Buddę na swojej drodze to zabij go!” Nic podobnego nie znajdujemy w „Dzienniczku siostry Faustyny” rozmawiającej z Chrystusem. Robienie z Buddy religijnego idola jest kompletnym rozmijaniem się się z esencją jego nauk!
- Tenże Budda nauczał, że zupełnie nie interesują go żadne rozważania metafizyczne bo są nieproduktywne życiowo. W tym miejscu znowu mamy zgodność z racjonalną metodologią współczesnej fizyki.
Czego (racjonalności) Wszystkim i sobie życzę!
Chrześcijanin nie musi zabijać Jezusa, już Go zabił.
OK. Ja tymczasem nie zabiłem ani Buddy ani Chrystusa.