Piękny śnieżny poranek więc dzisiaj krótko i trochu poetycko.
Chrześcijanie uważają że źródłem dokładnie wszystkich naszych problemów jest grzech pierworodny. Problemy pochodzą z zewnątrz z odległej przeszłości (grzech Ewa i Adama) i konsekwentnie rozwiązanie tych problemów też pochodzi z zewnątrz (odkupienie przez Jezusa na krzyżu). Jak to określa katechizm, zewnętrzna łaska boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna. Wedle tej doktryny cierpienie na tym łez padole jest nie do uniknięcia a ewentualny jego kres następuje w odległej przyszłości. Optymizm opiera się wyłącznie na nadziei zbawienia.
Czy zrzucanie odpowiedzialności za nasze problemy na Adama i Ewę albo polityków, szefa, sąsiadów lub innych ludzi to eleganckie podejście? Jest inna możliwość. Buddyści uważają że źródło naszych problemów nie jest zewnętrzne lecz stwarzamy je sami tu i teraz. Skoro problem rodzi się wewnątrz to rozwiązanie też musi być wewnętrzne i osiągalne dla każdego. Nie jest niezbędnie konieczna żadna zewnętrzna łaska a „co Budda przezwyciężył i my zwyciężyć możemy. Co Budda osiągnął i my osiągnąć możemy” (z buddyjskiego rytuału puja). Wydaje się nawet, że problem znika w momencie gdy zdajemy sobie sprawę gdzie jest jego prawdziwa (czyli wewnętrzna) przyczyna.
Czego Wszystkim i sobie życzę!
Panie Piotrze,
zgodziłbym się z Panem w przypadku, jeśliby Adam i Ewa nie byli naszymi prarodzicami. Natomiast jeśli, zgodnie z chrześcijańską interpretacją, grzech pierworodny jest dziedziczony z pokolenia na pokolenie, to warto go traktować jak każdą inną chorobę dziedziczną. Która działa na mnie nie z zewnątrz, tylko od środka. Nie jak malaria u żyjącego w Afryce osobnika X, którego raczej nigdy nie spotkam, ale jak choroba dziedziczona przeze mnie po przodkach, którą mogę realnie odczuć każdego dnia. Której wpływ na mnie mogę próbować minimalizować, ale na którą muszę stale uważać.
Może czasami warto na sucho, bez emocji spojrzeć na wady charakteru naszych rodziców i dziadków … i mieć odwagę dostrzec niektóre z nich także u siebie. Nie tyle po to żeby zrzucić odpowiedzialność za swoje zachowanie z siebie na innych, ale żeby zlokalizować jego źródło, mechanizm działania, a przez to łatwiej nad nim pracować. W ramach walki z ignorancją (avidya) w naszym życiu, która, jak Pan wie, jest tylko źródłem cierpienia (duhkha). 🙂 Pozdrawiam.
Wydaje mi się, że ten zarzut względem chrześcijaństwa jest nieprawdziwy. Chrześcijanin raczej czytając całą historię ludzkości i narodu wybranego utożsamia się z osobami tam występującymi. Jest Adamem, Ewą, Abrahamem, Hiobem, itd. Adam nie jest na zewnątrz, ale w nas w samej naszej naturze. My chrześcijanie nie biegamy z kukłą Adama. Nie okładamy jej pięściami, nie przybijamy do drewna, nie krzyżujemy, nie przebijamy go włócznią. Robimy to z Bogiem.
Często wtedy śpiewamy ludową pieśń:
Ludu mój, ludu, cóżem ci uczynił
W czymem zasmucił, albo w czym zawinił.
Jam cię wyzwolił z mocy faraona,
a tyś przyrządził krzyż na me ramiona.
Ludu mój, ludu…
Jam cię wprowadzi w kraj miodem płynący,
tyś mi zgotował śmierci znak hańbiący.
Ludu mój, ludu…
Jam ciebie szczepił winnico wybrana,
a tyś mnie poił octem swego Pana.
Ludu mój, ludu…
Jam dla cię spuszczał na Egipt karania,
a tyś mnie wydał na ubiczowania.
Ludu mój, ludu…
Jam faraona dał w obłęd bałwanów,
a tyś mnie wydał książęta kapłanów.
Ludu mój, ludu…
Morzem otworzył, byś szedł suchą nogą.
a tyś mi włócznią bok otworzył srogą.
Ludu mój, ludu…
Jam był ci wodzem, w kolumnie obłoku,
tyś mnie wiódł słuchać Piłata wyroku.
Ludu mój, ludu…
Jam ciebie karmił manny rozkoszami,
tyś mi odpłacił policzkowaniami.
Ludu mój, ludu…
Jam ci ze skały dobył wodę zdrową,
a tyś mnie poił goryczą żółciowa.
Ludu mój, ludu…
Jam dał, że zbici Chaanan królowie,
a ty zaś trzciną biłeś mnie po głowie.
Ludu mój, ludu…
Jam dał ci bero Judzie powierzone,
a tyś mi wtłoczył cierniowa koronę.
Ludu mój, ludu…
Jam cię wywyższył między narodami,
tyś mnie na krzyżu podwyższył z łotrami.
Bynajmniej. Wedle tradycyjnej dogmatyki katolickiej grzech pierworodny został popełniony przez konkretne osoby które przez ten uczynek ściągnęły na swoje potomstwo jego skutki. Grzech przyszedł przez Adama a odkupienie na przyjść przez Chrystusa. Czyli zarówno problem jak i jego rozwiązanie ma charakter zewnętrzny – laska musi być wlana. Taka jest dogmatyka katolicka i ja się po prostu z takim przekazem nie identyfikuje.