Dzisiaj czwarta niedziela po Epifanii. Kontynuuję obiecaną polemikę z Panem Arkadiuszem Robaczewskim. Sprawy generalnie poszły w tej dziedzinie do przodu – w razie gdybyśmy nie rozstrzygnęli problemu na płaszczyźnie merytorycznej Pan Robaczewski potwierdził gotowość starcia zbrojnego. Brawo!
Zacytujmy kolejny fragment tekstu Pana Robaczewskiego:
„Jednakże wartość twierdzeń z dziedziny teologii i metafizyki nie jest w żaden sposób uzależniona od twierdzeń nauk szczegółowych. Wiedza o stworzeniu świata, o przymiotach Boga, o relacjach między Bogiem a światem, a także sposób wyjaśniania tych rzeczywistości nie jest w żaden sposób zależny od hipotez nauk szczegółowych.”
Teraz sytuacja stała się dość osobliwa. To Pan Robaczewski broni św. Tomasza czy próbuje go kompletnie zniszczyć??? Zamiast się nawzajem nawoływać do czytania Akwinaty popatrzmy do „Sumy”. W pierwszych kwestiach „Sumy „św. Tomasz przedstawia słynne Pięć Dróg (piszę z wielkich liter!). Drogi wychodzą od EMPIRYCZNIE obserwowanej rzeczywistości FIZYKALNEJ i prowadzą do BOGA oraz jego właśnie PRZYMIOTÓW.
Ta implikacja pomiędzy FIZYKĄ a METAFIZYKĄ jest zresztą absolutnym fundamentem systemu tomaszowego. Wiemy z przekazów, że spędził nad Drogami wiele czasu. Dlatego w kolejnej kwestii św. Tomasz może dość beztrosko oświadczyć, że pobożny katolik nie musi wierzyć w Boga (bo właśnie dowiódł jego istnienia na podstawach fizykalno – empirycznych ). Bez ścisłego wynikania pomiędzy fizyką a metafizyką cały wielki gmach zbudowany przez Doktora Anielskiego pada w ruinę. Boże więc uchowaj tomizm od takich obrońców jak Pan Robaczewski!!!
Jak teraz na to patrzę, to się trochu nie dziwię ówczesnej hierarchii kościelnej, że dążyła to potępienia dzieła Akwinaty. Skutki niezrozumienia św. Tomasza mogą być niezbyt „pobożne”.
Wracając do dzisiejszej niedzieli. Dzisiaj jest czytana Ewangelia o tym jak Pan Jezus uspokoił burzę, która kołysała łodzią. W naszym przypadku okazuje się że łodzią jest tomizm a burzą Pan Robaczewski, który próbuje wywrócić do góry dnem system św. Tomasza.
Zarówno słowo doświadczenie, jak i fizykalne, używa Pan w znaczeniu bardzo wąskim. Właściwym comtowskiej wizji nauki, która dokonała nieuprawnionego gwałtu na poznaniu naukowym. Nie ma sensu taka rozmowa, kiedy Pan próbuje z Tomasza zrobić fizyka-przyrodnika. On był metafizykiem -teologiem.
Święty Tomasz, podobnie jak jego nauczyciel Arystoteles, pojmował rzeczywistość syntetycznie i systemowo. Oryginalnie u Arystotelesa nie występował formalny podział na fizykę i metafizykę. To dokonało się dopiero u schyłku Starożytności (kto to zrobił?). Św. Tomasz był zarówno przyrodnikiem-fizykiem jak i metafizykiem-teologiem. Fundament systemu Arystotelesa i potem św. Tomasza to jednak twardy empiryzm na którym (nie jak u Comte’a) buduje się dalej metafizykę.
Dlatego uważam poglądy Pana Robaczewskiego za WYSOCE SZKODLIWE. Rycie pod fizykalno-przyrodniczym fundamentem tomizmu grozi zawaleniem całej budowli. Wtedy pozostanie nam czysty fideizm a to jest herezja.
Tak jak powiedziałem – nie rozumiemy się. Tłumaczy mi Pan oczywistości, których w żadnym miejscu nie zakwestionowałem. Z uporem godnym lepszej sprawy powtarza Pan oczywistą podręcznikowa tezę. Dalsza rozmowa nie ma sensu.
To ja się zapytam jeszcze raz. Czy nadal uważa Pan że „wartość twierdzeń z dziedziny teologii i metafizyki nie jest w żaden sposób uzależniona od twierdzeń nauk szczegółowych.”???? Uprzejmie proszę o odpowiedź.