Dzisiaj bierzemy na tapetę cytat z abpa Fultona J. Sheena, który z jakichś powodów stał się ulubieńcem Pomponiarzy. Abp F.J. Sheen pisze tak:
Być może w latach czterdziestych można było obstawać przy takiej opinii. Dzisiaj jednak, w świetle współczesnych badań naukowych, taki pogląd jest nie do utrzymania. Pytania są następujące: skąd się wzięły zachowania, które uważamy za dobre? Czy dobre zachowania daje się wyjaśnić na płaszczyźnie nauk przyrodniczych bez odwoływania do tzw. „argumentów teologicznych”?
Tak. Zjawisko dobra, zachowań, które powszechnie uważane są za dobre, obserwujemy już w świecie zwierząt. Oczywiście poświęcenie dla istot spokrewnionych (niekoniecznie bardzo blisko) jest zjawiskiem dobrze znanym. Weźmy przykład chociażby chwalebnej męczeńskiej śmierci jaką ponoszą pszczoły w obronie ula. Pszczoła która użądli napastnika umiera i ponosi „ofiarę” dla wspólnego dobra.
Jest w przyrodzie wiele przykładów zachowań altruistycznych, które nie muszą być odwzajemniane. Ptaki iskają sobie nawzajem pasożyty z piór. To uprzejmość, która nie zawsze jest odwzajemniana. Takie zachowania wyewoluowały zupełnie naturalnie. Osobniki, które zachowywały się dobrze (np. odwzajemniały iskanie), miały większą szanse na przeżycie i wydanie potomstwa, które dziedziczyło tą kulturalną etykę.
Pochodzenie naturalnej etyki u ludzi też wyjaśnia się naukowo w oparciu choćby o tzw. strategie stabilne ewolucyjnie. Wyjaśnienie pochodzenia dobra (oraz zła) nie wymaga żadnych założeń teologicznych i skoro zjawiska da się wyjaśnić na płaszczyźnie czysto przyrodniczej i naturalnej to dobro i zło nie są już przynależne badaniom teologicznym. Podobnie było z innymi dziedzinami wiedzy. Kiedyś opinia na temat kształtu Ziemi też wynikała z przesłanek teologicznych. Do 1859 też w zasadzie nic poważnego nie wiedziano na temat natury człowieka. Dzisiaj jednak twierdzenie, że prawa, które rządzą zachowaniem ludzi, są istotnie inne od praw przyrody jest rodzajem geocentryzmu.
Podsumowując: dobre zachowania były promowane przez ewolucję. Osobnik który się dobrze zachowywał, albo przynajmniej miał taką opinie, miał większe szanse na przekazanie swoich genów … czyli na seks. W ten sposób eliminując w etyce tzw. „argumenty teologiczne” dotarliśmy do wiary w potęgę nauki i seksu. Czego oczywiście Wszystkim (i sobie) na tą niedzielę życzę.
Szanowny Autorze,
ja rozumiem, że cały ten blog, pisanie, stylizowanie się na człowieka nauki to wszystko dla swego rodzaju zabawy umysłowej (chyba że walka z pomponiarzami jest czymś więcej), ale może by czasem nie przekraczać pewnego poziomu, bo wychodzi z tego kabaret. W każdym razie dziś się nieźle uśmiałem. Dziękuję!
Ale akuratnie główny wątek dzisiejszego wpisu czyli etyki znaturalizowane to sprawa zupełnie poważna i rzeczywiście ugruntowana naukowo. Jest na ten temat obszerna literatura. Etyka naturalna jest po prosu efektem ubocznym procesu ewolucji. Zresztą jak wszystko inne bo trudno mówić że ewolucja jest jakoś celowa.
No ba,
A czemuż to Bóg miałby uczynić ewolucyjnie korzystnymi zachowania złe? Podział na „naturalne” i „nadnaturalne” bywa często dyskusyjny w konkretnych przypadkach, a kiedy mówić o takich generaliach jak ewolucja, porządek stworzenia czy wszechświat, to tym bardziej można mieć wątpliwości.
Moim zdaniem ten cytat Abpa Sheena jest w ogóle fatalny i trudno uwierzyć, że coś takiego napisał. Jakby istnienie dobra miało zależeć od werdyktu ateisty, to jakiś absurd. W komentarzu do powyższego powiedziałbym tyle, iż jeżeli dobro samo w sobie może być efektem działania praw ewolucyjnych czyli praw przyrody, to zawsze pozostaje pytanie, skąd się te prawa wzięły. Zakładając, że autorem praw przyrody jest Bóg, a więc i ewolucji, to jest On autorem dobra. Jest to jednak bardzo obca nam koncepcja, bo najchętniej antropomorfizujemy dobrego Boga jako dobrotliwego starca, rozdającego cukierki. Tutaj pozwolę sobie podać ciekawy cytat z listu bł. Jana Pawła II do ks. George’a Coyne’a SJ (1988), ówczesnego dyrektora Obserwatorium Watykańskiego:
„Nauka może oczyścić religię z błędu i przesądu, natomiast religia może oczyścić naukę z bałwochwalstwa i fałszywych absolutów”.
Oczywiście może tak być jak pisze Pan Maciej ale nadal wydaje się, że etyka stała się głównie działem przyrodoznawstwa. Co lepsze jest to dziedzina sformalizowana przez taki fajny dział matematyki jakim jest teoria gier. Próba uprawiania jej na inny sposób jest raczej rodzajem odtwórstwa historycznego. Nie ma w tym nic niezwykłego bo emancypacja różnych dziedzin wiedzy spod domeny teologii trwa już od końca Średniowiecza.
Czy jeśli przedstawione zachowania pszczół są według Pana dobre, to czy np. zabijanie przez inne gatunki swojego słabszego potomstwa też jest dobre, bo korzystne z punktu widzenia ewolucji?
Odpowiadam Ktosiowi. Taki sylogizm nie zachodzi. Teza była następująca: etyka naturalna występująca u ludzi jest efektem ewolucyjnym który daje się nawet opisać matematycznie jako strategia stabilna ewolucyjnie.
Chyba lepiej się kierować etyką adekwatną do gatunku biologicznego do którego się przynależy. Pszczoły kierują się etyką pszczelą a ludzie powinni ludzką.
Teraz odpowiedź dla Klechy. Ten cytat z abpa Sheena to raczej tekst dla niego typowy a nie wyjątkowy. Proszę zerknąć na stronę FB abp Sheena i kilka losowo wybranych cytatów poddać samodzielnie prostej analizie logicznej. Zgadzam się za to z pierwszą częścią cytowanego zdania. Łatwo można podać przykłady mechanizmów naukowych, które zwalczają przesądy. Trudno mi jednak wynaleźć jakiś przykład na drugą część cytatu.
„Chyba lepiej się kierować etyką adekwatną do gatunku biologicznego do którego się przynależy. Pszczoły kierują się etyką pszczelą a ludzie powinni ludzką.” Dokładnie. Dlatego podany przykład pszczół w żaden sposób nie uzasadnia tezy, że dobre zachowania są promowane przez ewolucję. A to dlatego, że w świecie zwierząt nie istnieją dobre/złe zachowania tylko takie które sprzyjają/nie sprzyjają przetrwaniu.
„Teza była następująca: etyka naturalna występująca u ludzi jest efektem ewolucyjnym który daje się nawet opisać matematycznie jako strategia stabilna ewolucyjnie.” Jest to teza mało ciekawa, ponieważ mówi tyle co: gatunek ludzki podlega ewolucji, więc jego zachowania są z grubsza nakierowane na przetrwanie gatunku. Nihil novi.
Dochodząc do sedna. Pańska krytyka apb. Sheena to kula w płot, ponieważ abp. mówi o obiektywnym dobru/źle, które może, ale nie musi pokrywać się z zachowaniami „dobrymi” ewolucyjnie. Proszę nie mieszać dwóch systemów walutowych.
Oczywyście „złu” powinno być:)
Ktoś dostałby dwóje z biologii. Tzw. dobór gatunkowy lub grupowy to slogany powtarzane w popularnych programach telewizyjnych typu „Discovery” lub „Animal Planet”. Polecam je moim młodszym dzieciom. Serio: nie ma doboru gatunkowego lub grupowego w naukowej teorii ewolucji.
A teraz wracamy do sedna sprawy: Abp Sheen powiedział: „dla ateisty niemożliwością jest wyjaśnić istnienie dobra.” Przynajmniej od połowy lat 70-tych ubiegłego wieku wyjaśnia się ludzkie dobre zachowania (takie zgodne z etyka naturalną) jako uboczny efekt ewolucyjnego przystosowania. Wyjaśnienia te mają charakter zadziwiająco precyzyjny i matematyczny. Może je podać ateista naukowiec tudzież naukowiec wierzący. To nie ma nic do rzeczy.
Obstawanie przez stronę chrześcijańską przy teologicznych argumentach w tej kwestii zapewne przyniesie podobne skutki jak wcześniejsze obstawanie przy teologicznych argumentach w kwestii geocentryzmu.
Ktoś pisze: „abp. mówi o obiektywnym dobru/źle, które może, ale nie musi pokrywać się z zachowaniami „dobrymi” ewolucyjnie.”
No właśnie cały trick polega a tym że nakazy prawa naturalnego pokrywają się z tym co wynika z analiz strategii stabilnych ewolucyjnie u ludzi. Zaś analizy te prowadzone są oderwaniu od jakiegokolwiek systemu teologicznego.
A można to wiedzieć, gdzie ta matematyka w ewolucyjnym wyjaśnianiu zachowań ludzkich? Przy tak śliskiej teorii, jak ewolucja (w ogólności), aż mnie to zaciekawiło. Choćby kilka-kilkanaście haseł, nie musi być referat. Bo, że można skonstruować ciąg arytmetyczny/geometryczny potomstwa albo liczby Fibonacciego w gałęziach drzew to jeszcze uwierzę, ale wyprowadzania z tego zachowań mi się nie widzi.
Kolega Ktoś dobrze przyuważył, że to mieszanie pojęć etycznych z (pozornie) „altruistycznymi” zachowaniami zwierząt jest dużym nadużyciem. Etyka naturalizowana pożycza sobie pojęcie dobra od etyki objawionej, bo sama nie jest stanie aż tak wzniosłego pojęcia wyprowadzić. A że czasem się pewne rzeczy pokrywają, to tylko dowód, że człowiek lubi bawić się w kojarzenie i podobieństwa – może ewolucyjnie, po latach pogoni za różnorodną zwierzyną, a może dla pokusy („ne nos inducas”).
A chciałbym jeszcze przypomnieć, że geocentryzm dalej obowiązuje, choćby w nawigacji. I nie ma nigdzie dowodu na tezy pokroju tych od kanalii Jordana Bruno, że oto mamy nieskończenie wiele światów zamieszkanych.
Rzeczywiście pojęcia używane w nauce nie są „wzniosłe” lub pospolite. Są użyteczne lub nie. Do zagadania o którym Pan pisze są możliwe rożne znaturalizowane podejścia. Przykładowo, można na zasadzie homeomorfizmu zidentyfikować pojęcia dobra oraz zachowań powszechnie uważanych za dobre (wymaga doprecyzowania). To podejście jest logicznie OK. Druga możliwość to próba przeprowadzenia homeomorfizmu pomiędzy dobrem a dobrostanem. Nie można wykluczyć za na jakimś poziomie oba podejścia okażą się równoważne.
Na temat matematyki w etyce napiszę wolnej chwili więcej osobny tekst.