Etos, pornos i kompromis to zasady fundamentalne filozofii politycznej w III Rzeczpospolitej. W ubiegłym tygodniu osiągnięto kompromis. Dotyczy on podziału łupów podatkowych. Rządząca nami ekipa dopuściła do udziału w zorganizowanym systemie grabieży Kościół Katolicki (i chyba też inne wspólnoty wyznaniowe). Na popularnym portalu internetowym (onet.pl) poinformowano o tym w ten sposób:
Mamy roboczy kompromis w sprawie odpisu podatkowego – poinformował minister Michał Boni po spotkaniu z metropolitą warszawskim kard. Kazimierzem Nyczem. Rozwiązanie, zakładające zastąpienie Funduszu Kościelnego odpisem w wysokości 0,5 proc. należnego podatku, miałoby obowiązywać od 1 stycznia 2014 r.
Od teraz Kościół jest materialnie zainteresowany w podnoszeniu podatków bo ma w tym potencjalny udział 0,5 procenta. Mamy więc formalny i materialny sojusz tronu i ołtarza. Jak wiemy z historii, jest to sytuacja wysoce demoralizująca. Co jako kaznodzieja mogę Wam napisać? Lepiej chyba będzie zapisać te 0,5 procenta na Polski Kościół Latającego Potwora Spaghetti bo jego potencjalne wpływy w kwestii podatków są mniejsze …
Kolejna sprawa dotycząca administracji kościelnej. Przewielebni biskupi za radą światłych i uczonych teologów wprowadzili regulacje dotyczące ślubów kościelnych. By wziąć ślub kościelny trzeba będzie spełnić następujące warunki:
1. Zapowiedzi
2. Rozmowa duszpasterska
3. Katecheza przedmałżeńska
4. Trzy wizyty w poradni rodzinnej
5. Dni skupienia (trwają 2-3 dni)
Tłumaczenie się z intymnych spraw w poradni rodzinnej to wspomniany na początku „pornos”. Do tego dochodzi wypełnienie biurokratycznego formularza. Z tego co słyszałem, sama ta procedura narusza godność osobistą narzeczonych. Rozmawiałem na ten temat z żoną. Wyszło nam na to, że gdybyśmy mieli przechodzić taka procedurę, to zdecydowalibyśmy się na życie bez ślubu kościelnego.
Czy życie bez ślubu kościelnego może mieć jakiś negatywny wpływ na stabilność związku? Nie wydaje się. Zobaczmy jak wyglądają statystyki. Googlujemy. I co wychodzi? Oto odsetek rozwodów w USA w zależności od wyznania:
Chrześcijanie bez określonej denominacji 34%
Judaizm 30 %
Baptyści 29%
Protestanci głównego nurtu 25%
Mormoni 24%
Luteranie 21%
Katolicy 21%
Ateiści 21 %
A propos omylności i nieomylności to już za kilka dni będziemy mieli sede vacante. Dość to niezwykły czas. W okresie sede vacante na Ziemi nie ma ani jednej osoby która byłaby nieomylna.
Jak zwykle tego sobie i Wszystkim życzę (dopuszczenia możliwości omyłki)!
Co do godności narzeczonych przy obecnych przepisach, to nie wiem. Kiedy ja wypełniałem taki formularz (ponad 10 lat temu, więc formularze mogły się zmienić) nie widziałem w tzw. badaniu kanonicznym nic specjalnie uwłaczającego mojej godności. Jasne jest, że jeśli jest jakaś przyczyna uniemożliwiająca zawarcie małżeństwa ew. tzw. „zrywająca” (np ciężka pomyłka co do stanu zdrowia osoby… wyobraźmy sobie np narzeczonego, który dajmy na to, ukrył przed narzeczoną parę lat pobytu w szpitalu dla obłąkanych po popełnieniu w napadzie szału zabójstwa) to lepiej o ewentualną znajomość tego rodzaju faktów zapytać przed niż potem narażać zainteresowanych na procesy kanoniczne (i cywilne przy okazji). O ile pamiętam to były dość ogólnikowe pytania tego rodzaju. Rzecz jasna jak zwykle wszystko będzie zależało od roztropności proboszcza.
Rzecz druga: „ślub kościelny” nie jest gwarancją stabilności związku, tak jak chrzest (czy święcenia) nie jest gwarancją świętości. Nie dlatego „bierze się ślub kościelny” (tj udziela sobie nawzajem sakramentu małżeństwa) żeby małżeństwo było trwałe, ale dlatego że się wierzy w nierozerwalność małżeństwa „bierze się ślub kościelny”.
Co do pastafarian, to nie mają oni statusu związku wyznaniowego (i zdaje się, że jest póki co negatywna opinia biegłych w postępowaniu administracyjnym w tej kwestii). Oczywiście w ogóle sama prześmiewcza idea budzi co najmniej niesmak (przynajmniej mój).
Natomiast co do podatków, rzeczywiście rozwiązanie wydaje się być kiepskie. Niezły pomysł jak się zdaje miał swojego czasu parlament czeski (choć nie śledziłem sprawy i nie wiem czy się ona w końcu zrealizowała) o zwrocie mienia zagrabionego związkom wyznaniowym (56% mienia w naturze, reszta spłacona gotówką, choć oczywiście w rozłożeniu na jakiś czas). To są konkretne dobra i konkretna kwota, wiązanie tego z podatkiem (i to jeszcze progresywnym) to rzeczywiście rozsądny pomysł nie jest (bo wiązanie czegokolwiek z nierozsądnym podatkiem nie jest rozsądne). Choć z drugiej strony nie mogę się nie oprzeć wrażeniu, że lepiej zagospodaruje dowolne pieniądze przeciętny proboszcz niż przeciętny urzędnik, w każdym razie wolę widzieć z okna odmalowany kościół parafialny niż bilboard sławiący taką czy inną „politykę horyzontalną”.
I po piąte: oczywista oczywistość zwana prawem Laffera (choć być może nie oczywista dla wszystkich, ale i tak spodziewam się że prędzej dla teologów niż dla polityków, przynajmniej niektórych) mówi, że podnoszenie podatków nie jest równoważne zwiększaniu wpływów podatkowych.
Odpowiadam w kolejności od końca. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić sytuację, że po wprowadzeniu odpisu kościelnego biskupi będą nagle nawoływali do zmniejszenia podatków opierając argumentacje o neoklasyczną szkołę ekonomi 🙂 Skoro nie robili tego do tej pory to znaczy, że zarówno ich wyczucie etyczne jak i wiedza jest zbliżona w tych kwestiach do poziomu prezentowanego przez kolejne ekipy rządzące.
Rzeczywiście pastafarianie to prześmiewcy.
Śluby i kościelna biurokracja. Moja teza jest następująca. Ilość administracyjnych obostrzeń wokół ślubów kościelnych sugeruje, że światli teologowie (którzy są autorami tych przepisów) nie do końca chyba w głębi duszy wierzą w nierozerwalność małżeństwa. To jest po prostu przejaw słabej wiary.
Z drugiej jednak strony oczywiście, że te rozporządzenia nie sprzyjają pogłębieniu wiary w nierozerwalność małżeństwa.