Założyłem kiedyś tego bloga pod wpływem chwilowego impulsu by przywalić kilku pajacom, którzy pod pozorem pobożności leczyli kompleksy w dość osobliwy sposób. Z powodów natury retorycznej przyjąłem wtedy staroświecką formę kazania. Pomponiarze zniknęli a kazania pozostały. Mógłbym w tym miejscu snuć w stylu kaznodziejskim rzewne medytację na temat tego jak przemija chwilowa świetność na tym świecie. Miałoby to swoją poetykę bo zewnętrzny splendor Pomponiarzy był urzekający.
Człowiek odruchowo przyjmuje rolę do której został przypisany (albo sam sobie przypisał). Postanowiłem więc swego czasu zająć się zagadnieniem typowo kaznodziejskim czyli odpowiedzą na fundamentalne pytanie: JAK ŻYĆ? Zagadnienie wymaga kilku doprecyzowań:
- konkretnie chodzi o odpowiedź na pytanie JAK ŻYĆ SZCZĘŚLIWIE?
- jeszcze bardziej konkretnie: mam na myśli subiektywnie odczuwany dobrostan w danym momencie czasu. Jest tzw. szczęście hedonistyczne. Najbardziej znanym w Starożytności promotorem tej idei był Arystyp z Cyreny którego profil widzimy obok.
- ponadto interesuje mnie wyłącznie to co mówi na zadany powyżej temat nauka (ze względu na to, że wierzę w potęgę nauki i seksu)
Naszkicowany powyżej program jest niezwykle szlachetny i wzniosły moralnie. Doświadczenie życiowe przecież pokazuje, że ludzie nieszczęśliwi są utrapieniem dla otoczenia. Znalezienie więc naukowej odpowiedzi jak praktykować skutecznie hedonizm jest przedsięwzięciem niezwykle altruistycznym.
Pewien niezbyt dobrze prowadzący się wiejski kaznodzieja zwykł mawiać do swoich parafian: Wy macie robić to co ja mówię a nie mówić o tym co ja robię! W ten sposób hipokryzja oddaje hołd cnocie. Ja jednak postanowiłem promować tylko te rozwiązania które sam sprawdziłem na sobie.
Na płaszczyźnie biologicznej sprawa wydaje się rozstrzygnięta. Należy emulować paleolityczny styl życia. Pisałem o tym szerzej swego czasu. W ten sposób można zrzucić kilka zbytecznych kilogramów, zrobić kaloryfer na brzuchu, przestać chorować, zyskać sporo energii życiowej i pozytywnego myślenia itp. To może dawać nawet pewien rodzaj euforii. Pytanie jednak czy na tym chcemy poprzestać? Czy to nas zadowala?
Nikt nam nie każe na tym poprzestawać! Generalnie celem byłoby osiągniecie takiego stanu ciała a zwłaszcza umysłu (który jest przecież częścią ciała) w którym odczuwany dobrostan, szczęście lub hedonia NIE ZALEŻĄ od zewnętrznych perypetii życiowych. Szczęście które spadałoby równocześnie z notowaniami akcji giełdowych byłoby tylko marnym półproduktem (jak wygląda teraz wykres po prawej?).
Emulowanie jaskiniowca polegało na tym by zrezygnować a najbardziej niefortunnych wynalazków i zmian w stylu życia i jedzenia które nastąpiły w okresie rewolucji neolitycznej (np. jedzenie skrobi pochodzących z ziaren zbóż itp.). Rolnictwo spowodowało ewidentną fenotypową degenerację gatunku Homo Sapiens. Skoro emulowanie jaskiniowca tak dobrze robi na kondycje fizyczną to można podejrzewać, że emulowanie paleolitycznego stylu myślenia powinno dobrze robić na umysł (który jest oczywiście zjawiskiem czysto cielesnym). Pytanie jest więc następujące. Jak emulować umysł jaskiniowca?
Jakie zmiany w stylu myślenia przyniósł nam czas w którym wynaleziono rolnictwo? Niekorzystne. Uprawa roli zmusiła ludzi do tego by zamartwiali się o przyszłość. Już pierwsi mezolityczni rolnicy musieli odpowiednio wcześnie zaplanować: orkę, siew, zbiory itp. Robili to w oparciu o przeszłe doświadczenia. Zaś życie łowcy zbieracza jest mocno i naturalnie osadzone w teraźniejszości. Jesteś głodnym jaskiniowcem? Wychodzisz z jaskini i polujesz albo zbierasz to się daje zjeść. Niewiele tu myślenia w dłuższym horyzoncie czasowym niż jeden dzień. Na podstawie poważnych badań naukowych wiemy, że pozostawanie myślami w teraźniejszości czyni człowieka szczęśliwym. Wszystko się wiec zgadza. Ludzie ponoszą biologiczny koszt zjadania chleba i psychiczny koszt wyprodukowania go.
Inne wynalazki neolitu też odciągają nasze myśli od teraźniejszości. Generalnie odbywa się to na dwa sposoby: pobożny i bezbożny. Sposób bezbożny stosowany jest przez przemysł reklamowy, który próbuje nam wmówić, że nabywając odpowiednią ilość dóbr materialnych staniemy się w przyszłości szczęśliwsi. Na sposób zaś pobożny odciągają nas od teraźniejszości typowi kaznodzieje zwracając nasze myśli ku jeszcze bardziej odległej wieczności. Z punktu widzenia przytoczonych ostatnio badań nie robi to żadnej różnicy bo każde odciąganie myśli od teraźniejszości jest unieszczęśliwianiem ludzi.
OK. Pozostaje więc pytanie natury czysto praktycznej. Jak wytrenować umysł by pozostawał w teraźniejszości i spokojnie cieszył się chwilą obecną? Te wstępne rozważania spowodowały, że przekroczyłem już niedzielny limit słów więc odpowiedź pozostawiam do kolejnego wpisu. Czego Wszystkim i sobie życzę!
Ostatnie komentarze
No comments to display