W Roku Pańskim 1967 będąc małym pacholęciem ssałem matczyną pierś. W on czas wiele działo się w wielkim świecie. Lennon zaczynał eksperymenty z LSD. Jimmy Hendrix zyskał popularność w Ameryce wirtuozerską grą na festiwalu w Monterey. W Londyńskim City uruchomiono pierwszy na świecie bankomat. W Boliwii został rozstrzelany Che Guevara. Wybuchła i zakończyła się wojna sześciodniowa. Radziecki Sojuz 1 rozbił się przy lądowaniu a amerykański Apollo przy starcie.
W tymże 1967 roku Karl Popper podczas III Międzynarodowego Kongresu „Logika, Metodologia i Filozofia Nauki” wygłosił słynne wystąpienie, w którym mówił o trzech światach: (1) świecie fizycznym, (2) świecie stanów umysłu i (3) „świecie obiektywnych treści myśli człowieka”. Te treści wymysłów człowieka to trzeci świat Poppera. Bobry wytwarzają tamy, pająki sieci, ptaki gniazda, jedwabniki kokony itp. Różne zwierzęta produkują swoje wytwory. Zaś człowiek wytwarza też poezję, literaturę, naukę, zapełniając tymi wymysłami trzeci świat Poppera. To wszystko jest jakoś czasami nawet bardziej wyrafinowane niż tamy bobrów ale to tylko produkt uboczny ewolucji dużego mózgu a nie jest jakaś platońska metafizyka. Na fotce obok bóbr w trakcie pracy nad tamą.
Dlaczego o tym piszę? W ubiegły czwartek był w Centrum Kopernika wykład ks. prof. Michała Hellera pt. „Stworzenie i początek Wszechświata”. Ponieważ jakoś to haczyło o moje zainteresowania Niewidzialnym Różowym Jednorożcem to postanowiłem się wybrać. Wykład będzie dostępny na YouTube więc nie streszczam lecz zachęcam by śledzić ten kanał.
Na koniec wykładu można było zadawać pytania. Pozwoliłem sobie na dwa. Pierwsze dotyczyło matematyki. Matematyka ma charakter uniwersalny. Twierdzenia matematyczne dowodzone przez matematyków arabskich, europejskich i hinduskich są takie same. Zaś tezy „dowodzone” przez teologów islamskich, chrześcijańskich i hinduistycznych są ze sobą sprzeczne. Czy to nie powoduje dysonansu poznawczego u osoby religijnej? Ksiądz profesor przyznał, że rzeczywiście pojawia się taki „poważny” dysonans. Następnie dodał, że to jest tak jak z LITERATURĄ – literatura arabska, europejska i hinduska też są różne. Bardzo mnie ucieszyła ta odpowiedz bo utwierdzam się w powtarzanej tu tezie, że metafizyka (no i też teologia) to dziedziny pokrewne bajkopisarstwu.
Drugie moje pytanie też bezpośrednio nawiązywało do treści wykładu i było następujące. Jeśli Bóg istnieje bez przyczyny to oznacza, że „coś” może istnieć bez przyczyny i też prawa fizyki mogą istnieć bez przyczyny. Nieprawdaż? Prof. Heller odpowiedział że rzeczywiście tak jest bo prawa fizyki są Panem Bogiem. Ta odpowiedź też uspokoiła moje sumienie bo pisałem tu wielokrotnie, że wierzę w potęgę nauki (i seksu). Wszystko się więc zgadza i jest OK – Niewidzialne Różowe Jednorożce (i wszystkie podobne osobowe i nieosobowe i wieloosobowe byty) to zwyczajnie elementy trzeciego świata Poppera. Szymon popraw mnie jeśli błądzę!
Oryginalnie miałem dzisiaj odpowiedzieć właśnie panu Szymonowi Czarnikowi na jego komentarz, w którym był napisał o „odmóżdżającej medytacji”. Nie potrzebuje jednak z tym polemizować bo jest gotowa fachowa neurobiologiczna zachęta do medytacji. To świetny tekst prof. Vetulaniego. Zachęcam do uważnej lektury.
Czego Wszystkim i sobie życzę (uważności w medytacji oczywiście)!
Dowodząc na podstawie różnych założeń dochodzi się do różnych tez. I w religii, i w matematyce. Czemu miałoby to wywoływać „poważny” dysonans?
Panie Piotrze ! Czemu zatytułował Pan ten wpis kazaniem na ostatnią niedzielę roku kościelnego? Wszak ona za miesiąc. Od dziś mamy czas zimowy, ale to nie ma nic do rzeczy. Pozdrawiam w święto Chrystusa Króla 🙂
Jasne w NOM Chrystusa Króla to ostatnia niedziela roku. Pisząc to byłem gdzieś w trzecim świecie Poppera. Już zmieniam.
Wydaje się że ks. prof. Heller mówiąc o „poważnym” dysonansie miał na myśli to, że jednak wyniki matematyczne są uzgadniane w całym środowisku matematyków. Niemalże tak samo to jest w fizyce. Wielka różnorodność opinii pozostaje w tzw. naukach humanistycznych do których Heller zaliczył też teologię.
Ten brak zgody pomiędzy teologami różnych wyznań kontrastujący z uzgadnialnością twierdzeń matematycznych jest niepokojący. Dlaczego jesteśmy na całym świecie zgodni co do tego jak uprawiać geometrię na płaszczyźnie a tak bardzo różnimy się w sprawach, które decydują o zbawieniu lub potępieniu duszy?
Co do „odmóżdżającej medytacji” była to drobna złośliwość na marginesie i nie ma z czym polemizować. Do polemiki zostały inne argumenty.
No ale ja mam jakby Twoją milczącą zgodę co do interpretacji eksperymentu myślowego z „Kotem Czarnika” (poprzedni tekst). Jeśli rozmowa na temat zawartości eksperymentalnego pudełka jest jałowa to czy trzeba odnosić się do innych argumentów?
Jest prawdą, iż o współczesnej teologii ks. Heller często wypowiada się jako o bajkopisarstwie. Była nawet kiedyś taka sytuacja, że podczas pewnego wykładu inauguracyjnego szacowne grono teologów zaczęło głośno szemrać. Jego podstawowy zarzut to brak metody współczesnej teologii, gdzie, zamiast precyzyjnych rozumowań w oparciu o nowoczesne osiągnięcia logiki, snuje się dość dowolne refleksje. Heller nigdy nie zaneguje jednak wartości Objawienia, będzie mówił o zmiennym obrazie świata, który jest nieodzowną komponentą w wypowiedzeniu każdego teologicznego twierdzenia. Moim zdaniem powiedzenie, że Bóg to prawa fizyki zaciąga zbyt silne roszczenie ontologiczne. Jaki Bóg jest nie wiemy (na ten temat rozwodzili się już średniowiecznicy), ale być może próba wypowiedzenia twierdzeń o Nim w języku matematyki pozwoliłaby dowiedzieć się o Nim nieco więcej. Kwantowa teoria realnej obecności? Czemu nie.
W powyższym tekście „bajkopisarstwo” to jest już moja retoryka a nie słowa ks. Hellera. Zaś o tych prawach fizyki rzeczywiście tak mówił.
Miałeś milczącą niezgodę, obecnie wyartykułowaną pod poprzednim tekstem. Pozwolę więc sobie przypomnieć dwie zasadnicze kwestie, na które nie odpowiedziałeś, skupiając się tymczasem na zupełnie pobocznym wątku medytacyjnym:
1) Sensowność zdania jest warunkiem koniecznym jego weryfikacji (Ty postulujesz zachodzenie implikacji w przeciwną stronę, co prowadzi do absurdu).
2) śmiałe hipotezy naukowe, nie mające (póki co) żadnej podstawy w obserwacjach empirycznych, ani też nie mające (póki co) znanych sposobów weryfikacji/falsyfikacji z definicji nie mają sensu poznawczego w Twoim rozumieniu. Jak mi się wydaje, takie hipotezy są jednak kamieniami milowymi współczesnej zmatematyzowanej fizyki. To oznacza, że sens ‚niepoznawczy’ (literacki, jak go nazywasz) – cokolwiek by oznaczał – jest koniecznym elementem współczesnej nauki.
Matematyka jest jak rozwiązywanie zagadek, czy gra w karty. Od razu z góry uznaje się jakieś zasady, ale nie one są najważniejsze, ale sama metoda.
W wypadku stosunku do Jezusa Chrystusa nie można założyć czegoś na czas gry, obliczeń, gdyż ten stosunek jest istotą sprawy, a nie metoda dochodzenia do tego stosunku cytuję: „Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie” (J 11,25)