Sfabularyzowana postać angielskiego gentlemana, zachowującego nieporuszony spokój w dramatycznej sytuacji, robi na mnie niezwykłe wrażenie. Takie cechy przypisano w niektórych ekranizacjach np. postaciom agenta Jamesa Bonda albo detektywa Sherlocka Holmesa. To coś więcej niż tylko czysto zewnętrzne opanowanie. Bynajmniej nie chodzi o to by wysiłkiem woli hamować zewnętrzne objawy wewnętrznej burzy. Ten tandetny trick opanował każdy kto przeszedł elementarną kindersztubę (czyli obecnie mniejszość populacji).
Chodzi mi o autentyczną wewnętrzna ciszę, brak mocnych emocji, niewzruszoność, swoisty spokój, łagodność (nie mylimy jej z potulnością) oraz emocjonalny dystans nawet w dramatycznej sytuacji. Może się domyślacie co mam na myśli? Mogę sobie tutaj postawić hipotezę, że wysoka kultura wewnętrznego spokoju została zawleczona do Anglii przez powracających z dalekowschodnich kolonii podróżników, którzy mieli kontakt z medytującymi mnichami buddyjskimi. Skoro wiemy, że niektóre koncepcje Davida Hume’a były inspirowane Orientem to niby dlaczego wychowanie angielskiego gentlemana miałoby być izolowane od wpływu kolonii?
Postawa przeciwna, która objawia się wewnętrznym poruszeniem, zazwyczaj towarzyszy jakimś nieszczęśliwym okolicznościom życiowym. Nieprawdaż? A może jednak jest jeszcze inaczej? Może to właśnie niepokój sam w sobie jest nieszczęściem? Takie wyjaśnienie z pewnych powodów bardziej mnie przekonuje. Powstaje więc pytanie jak uzyskać taką wewnętrzną niewzruszoność? Znowu bez głębszego uzasadnienia postawię hipotezę, że to jest najszczęśliwszy stan jaki człowiek może w życiu uzyskać. Powiedzmy, że naszym celem jest bycie wewnętrznie wyciszonym, spokojnym, nieporuszonym i pogodnie łagodnym nawet w sytuacji gdy niebo spada Ci na głowę.
Istota tego stanu wewnętrznego spokoju sprowadza się do tego by uwaga spoczywała wyłącznie na rzeczywistości w chwili obecnej. Myślenie o przeszłości lub przyszłości zazwyczaj degeneruje się do czegoś negatywnego. Zrób eksperyment i pomyśl przez trzy minuty o miłym wspomnieniu z przeszłości. Teraz! … Do czego Cie to doprowadziło po trzech minutach? OK. Pomyśl o przyszłości … Do czego Cie to doprowadza po kilku minutach? Oderwanie od chwili obecnej powoduje zazwyczaj niepokój. To nie jest nasz plan na dzisiaj.
Uspokojenie umysłu jest tożsame z „pacyfikacją” czasu. By do tego dojść potrzeby jest dość subtelny rodzaj woli. Zazwyczaj używasz silnej woli by coś zrobić. Spróbuj czegoś odwrotnego. Łagodnej woli by nic nie robić … też nie myśleć. Kiedy przestajesz myśleć to coś tracisz. Tym czymś jest Twoje ego. Ta utrata, albo przynajmniej większy dystans do własnego ego, daje niewzruszony pokój o którym pisałem wyżej. OK. Tyle teorii.
Teraz kilka praktycznych rad. W medytacji sposobem na uspokojenie umysłu i przywrócenie go do chwili obecnej jest delikatne skupienie uwagi na oddechu. Instrukcja jest krótka. Na następujące ćwiczenie poświęcasz zaledwie 10 minut dziennie:
- Siadasz prosto.
- Obserwujesz oddech.
- Uwaga się sama rozprasza na tysiące różnych innych rzeczy. To zupełnie naturalne!
- Łagodnie wracasz do punku 2.
Ćwiczysz bez pospiechu przez 20 lat. Jeśli się śpieszysz to przez 25 … OK. Pierwsze efekty widoczne po kilku tygodniach. To nie ma żadnego znaczenia, że uwaga się ciągle rozprasza na inne rzeczy! Po prostu obserwujesz to jako zjawisko. W istocie na tym polega cały trick. W ten sposób nauczysz się, że myśli i uczucia to NIE są zjawiska, które definiują Twoje własne ego. Myśli i uczucia to są rzeczy które po prostu pojawiają się w polu świadomości i TYLKO tyle. Myśl to TYLKO myśl. Można je obserwować „na tle oddechu” nie identyfikując się z nimi za bardzo. Czego Wszystkim i sobie życzę!
Ostatnie komentarze
No comments to display