Zgodnie z definicją Wikipedii celebryta to „termin odnoszący się do osoby występującej w środkach masowego przekazu i wzbudzającej ich zainteresowanie, bez względu na pełniony przez nią zawód …” Od 30 ponad lat miałem nadzieję zostać celebrytą w związku z moim zainteresowaniami muzycznymi. Rzeczywistość jednak płata niespodziewane figle. Zostałem celebrytą ze względu na moje zainteresowania filozofią kawiarnianą. Oryginalnie liczyłem po cichu na wzmiankę o mojej skromnej osobie w miesięczniku Metal Hammer jednak wylądowałem na łamach Tygodnika Powszechnego .
Otóż zgodnie z zaleceniami minimalizmu wyrzucałem wczoraj stare papiery i w ręce wpadł mi jeden z majowych numerów Tygodnika Powszechnego (tu fragment w którym jestem wymieniony). Metal Hammer jest czytany przez okropnych, wytatuowanych i owłosionych fanów metalu zaś Tygodnik Powszechny przez pobożne i dystyngowane starsze panie. Jasne że to nie to samo ale zawsze coś!
Autorem tekstu jest Artur Sporniak. OK – przyznaje się – to mój kumpel z ogólniaka. Ale chyba nie spodziewaliście się, że jakoś inaczej można zostać celebrytą? Tekst Sporniaka jest inspirowany moją polemiką z Łukaszem Kwiatkiem na portalu Granice Nauki i sam zasługuje na solidną polemikę. Zamknąłem jednak temat Niewidzialnego Różowego Jednorożca i całościowej niszczącej polemiki tutaj niestety nie będzie (to w końcu kumpel z ogólniaka). Odniosę się tylko krótko do ostatnich słów tekstu redaktora Sporniaka z Tygodnika:
„…wykraczaj poza dobrze uzasadnioną i poznawczo ekonomiczną interpretację naturalistyczną tylko w takim stopniu, jaki ci pozwoli sensowniej żyć – bo ważne dla naszego życia poznanie nie ogranicza się do wymiaru empirycznego.”
Jako filozof kawiarniany nie bardzo wiem co to jest to „poznanie, które nie ogranicza się do wymiaru empirycznego”. Postępuję więc empirycznie i robię eksperyment wpisując w Google „poznanie pozaempiryczne”. Już wiem. Na pierwszym miejscu mamy „karmiczne wibracje w numerologii” a nieco dalej „horoskop partnerski” na portalu polki.pl . Czy numerologia i horoskopy mogą komuś pozwolić „sensowniej żyć”? Ależ oczywiście!!! Nawet heavy metal może dawać głębokie poczucie sensu i spełnienia.
Na koniec jednak kilka zdań bardziej serio. Ostrożnie uważam, że epistemologia znaturalizowana Willarda Quine’a rozwiązuje zdecydowanie więcej problemów niż sama stwarza i dlatego warto się nią posłużyć jako obecnie najbardziej wydajnym podejściem. Konsekwencją jest jednak zakwalifikowanie metafizyki do jednego z nurtów beletrystyki. To nadal pozwala „sensowniej żyć” ze względu na rozrywkowy charakter beletrystyki. Spór wokół Dawkinsa to celebrycki show. Rzeczywistym zagadnieniem jest naturalizacja epistemologii, która się dokonała jakieś pół wieku temu. Strawienie tego faktu przez niektóre kręgi tradycyjnych myślicieli może być trudniejsze niż pogodzenie się z naturalizacją astronomii, biologii lub etyki.
Może się jednak mylę. Pogodzenie się ze znaturalizowaną astronomią zajęło 300 lat (po takim czasie De Revolutionibus zdjęto z indeksu). Ten sam proces w przypadku Darwina trwał około 100 lat. Znaturalizowanie etyki wzburzają teraz tylko intelektualny beton. Może więc nie będziemy musieli długo czekać na powszechna akceptacje znaturalizowanej epistemologii. Czego Wszystkim i sobie życzę!
Oczywiście na tym nie kończę bo ostatnio uparłem się by omówić wszystkie akordy, które (w moim przekonaniu) powinien znać gitarzysta heavymetalowy. W tym wcześniejszym wpisie jest szczegółowy plan. Dzisiaj akord Am13. Akordy 13 czyli tzw. akordy tercdecymowe też są zbudowane na zasadzie tercjowości czyli złożone są z: prymy, tercji, kwinty, septymy, nony, unadecymy no i tercdecymy. Akordy 13 wyczerpują zresztą możliwość tworzenie wielodźwięków w oparciu o zasadę tercjowości bo dalej (np. Am15) byłaby kwintdecyma czyli podwójna oktawa. Łącznie akord tercdecymowy to siedem dźwięków co w przypadku Am13 daje: A C E G B D Fis czyli wszystkie dźwięki skali e-moll. Dlatego bardzo ciekawie improwizuje się w e-moll gdy słyszysz a akompaniamencie Am13. Można to sprawdzić za pomocą loopera lub kolegi gitarzysty. Oczywiście, tak jak się spodziewacie, akord Am13 brzmi w sposób mocno nietrywialny.
Jak zagrać takie coś? Ściśle rzecz biorą to na gitarze sześciostrunowej nie da się zagrać siedmiodźwięku. Trzeba więc coś uprościć. W tych okolicznościach do harmonii niewiele wnosi kwinta. Po jej pominięciu proponuję takie opalcowanie.
Czego też Wszystkim i sobie życzę (tj. pomijania tego co niewiele wnosi). W kolejnych wpisach odpowiem na postulaty znajomego blogera i będę kontynuował cykl o bezwysiłkowym życiu w kontekście filozofii orientalnych. Oczywiście tego też Wszystkim i sobie życzę!
Ostatnie komentarze
No comments to display