Dobrze opanowany materiał szkolny z zakresu gimnazjum to zbyt mało by poważnie wypowiadać się na temat nauki. Żałosny przykład takiej ignorancji znajdujemy na blogu abp Fulton Sheen. Biskup kiedyś napisał propagandową agitkę, w której nieudolnie argumentował przeciwko zasadzie tolerancji religijnej. Zacytujmy fragment tekstu arcybiskupa Sheena:
„Istnieje tylko jedna prawdziwa odpowiedź na pytanie: ile jest dwa razy dwa. Przypuśćmy, że niektórzy matematycy w różnych częściach tego kraju uczyliby różnych rodzajów tabliczki mnożenia. Jeden uczyłby, że dwa razy dwa jest pięć, inny twierdziłby, że dwa razy dwa równa się sześć, jeszcze inny – że dwa razy dwa równa się siedem, a czwarty, że dwa razy dwa równa się dziewięć i cztery piąte. Przypuśćmy, że ktoś zdecydowałby, że lepiej być tolerancyjnym, że lepiej jest współpracować i poświęcić poszczególne rozwiązania dla dobra gospodarki.”
Każdy pilny gimnazjalista zgodzi się z powyższymi słowami. Rzeczywistość matematyki jest jednak dokładnie ODWROTNA i jej rozwój polega właśnie na tolerowaniu różnych aksjomatyk. Prosty przykład. Zapewne każdy gimnazjasta za oczywistą prawdę (jak dwa razy dwa) przyjmie następujące zdanie:
Do danej prostej, przez dany punkt, można poprowadzić jedną prostą rozłączną.
Czy taką oczywistość warto podważać? Czy jest to bezpieczne? Wyobraźmy sobie na przykład inżyniera szarlatana, który chciałby budować równoległe tory kolejowe kwestionując taką szkolną oczywistość. Jest to tzw. piąty aksjomat Euklidesa. Szczęśliwie matematycy okazali się niezwykle tolerancyjni w kwestii tego aksjomatu. Rezygnacja z niego spowodowała odkrycie tzw. geometrii nieeuklidesowych i w konsekwencji wiele dalszych odkryć w zakresie matematyki i fizyki (na przykład Ogólna Teoria Względności). Zapewne abp Sheen zdziwiłby się gdyby się też dowiedział jak bogaty może być świat algebr poza zwykłą aksjomatyką liczb wymiernych.
W ogólności istnieje wiele różnych matematyk, które się wzajemnie tolerują przyczyniając się do rozwoju. Mamy różne matematyki ze względu na przyjecie lub odrzucenie tzw. aksjomatu wyboru. Mamy różne matematyki ze względu na przyjecie lub odrzucenie hipotezy kontinuum. Argument abp Sheena jest więc tandetnie tani i wynika z ignorancji. Nie przeszkadza to jednak na dalsze wypowiedzi np. na temat chemii:
„Istnieje tylko jedna odpowiedź na pytanie dotyczące składników wody, a mianowicie: dwa atomy wodoru i jeden atom tlenu. (…)
(…) Kościół utrzymuje, że podobnie jak w geografii, w chemii i w matematyce istnieje jedna prawda, tak samo jedna prawda istnieje w religii i jeśli jesteśmy nietolerancyjni w kwestii tej prawdy, że dwa razy dwa równa się cztery, powinniśmy być również nietolerancyjni w kwestii tych zasad, od których zależy jedyna prawdziwie ważna rzecz na świecie, a mianowicie zbawienie naszej nieśmiertelnej duszy.”
Tylko ktoś kto nie na żadnego pojęcia na temat metodologii naukowej mógł wypisywać takie bzdety. W matematyce prawda wynika z przyjętych aksjomatów (choć nie wszystko musi być rozstrzygalne). Zaś sprawa wyboru aksjomatów jest dość dowolna. Aksjomaty nie są więc żadną analogią dogmatów w wierzeniach religijnych. Podobnie jest w naukach przyrodniczych. Chemik pisząc, że woda składa się z dwu atomów wodoru i jednego atomu tlenu, zakłada FALSYFIKOWALNOŚĆ takiego stwierdzenia. Gdyby ktoś kiedyś odkrył, że wzór chemiczny wody wygląda inaczej to po dłuższej dyskusji naukowcy przyjęliby nowe stanowisko (osobiście uważam, że prawdopodobieństwo takiego odkrycia jest nikłe). Czy jest jednak możliwa analogiczna procedura np. w temacie ilości osób boskich?
Dogmaty religijne nie dopuszczają falsyfikowalności i nawet w teorii nie można rozważać rezygnacji z któregoś z nich. Nie są więc analogiczne ani do praw chemii lub fizyki ani do aksjomatów matematycznych. Jakie są logiczne konsekwencje tego wszystkiego??? Skoro dogmatów nie można, ani dowolnie wybierać niczym aksjomatów, ani obalać jak praw przyrody, to można się jedynie o nie pobić albo tolerować różnorodność. Konsekwentny i twardy dogmatyzm plus brak tolerancji musi koniecznie prowadzić do przemocy. Pisałem tym kazanie na św. Szczepana. W tej sytuacji Wszystkim (i sobie) życzę absolutnej tolerancji w kwestiach dogmatycznych.
Muszę powiedzieć, że w pewnym sensie zostałem „wypchnięty” do napisania komentarza, gdyż, jak odnoszę wrażenie, teksty na tym blogu mogą powodować wręcz u niektórych zachwianie wiary. Tak jednak być nie musi, ponieważ chociażby w powyższym tekście użyte jest klasyczne (i wysoce problematyczne, bo słabe) pojęcie dogmatu jako absolutnej prawdy przyjętej na mocy autorytetu. Moim zdaniem potrzebna jest nowa definicja dogmatu, sformułowana zgodnie z rygorami metodologicznymi współczesnej nauki. Moją propozycją jest zdefiniowanie dogmatu jako niezmiennika systemów pojęciowych, w których interpretowane jest objawienie. A jak z kolei rozumieć objawienie? Ha, to kolejne pytanie. Takich sytuacji nie należy się jednak bać, ponieważ również gdy okazało się, że Ziemia nie jest centrum Wszechświata, masa ludzi mogła stracić wiarę. W efekcie jednak wiara stała się ostatecznie głębiej ugruntowana, bo bardziej racjonalna. Tego chyba wszystkim trzeba życzyć.
Tworząc blog chcę pisać odpowiedzialnie. Używam więc pojęć i definicji uznanych i ugruntowanych przynajmniej kilkudziesięcioletnią tradycją. Wolę też unikać absolutnych nowinek, które nie są uznane w środowisku naukowym. Nawet naturalizacja etyki to jest już zagadnienie wsparte solidnymi badaniami od połowy lat 70-tych. Tworzenie nowych definicji dogmatu i objawienia to dopiero absolutne nowinkarstwo.
Zobaczmy na dość neutralną definicję Wikipedii: „Dogmat – twierdzenie w religii lub szkole filozoficznej przyjęte bezwarunkowo i niepodlegające podważaniu.”
Nie wiem co należałoby uczynić by definicję dogmatu przybliżyć do matematycznego aksjomatu lub przyrodniczego prawa. Aksjomaty mogą być wybierane (dość) swobodnie a prawa przyrody bywają podważane. Dogmaty są niezmienne i „zobowiązują do NIEODWOŁALNEGO przylgnięcia przez wiarę”. Istotą dogmatu jest owa NIEODWOŁALNOŚĆ.
Wydaje mi się, że sprawę świetnie porządkuje znów O. J. Bocheński OP. W wywiadzie „Miedzy logiką a wiarą” (str. 179) pisze następująco:
„W religii są elementy racjonalne, ale nie da się jej do nich sprowadzić. Religii brak obiektywizmu, który jest w nauce, religia nie jest tylko poznaniem. W teologii funkcję zdań doświadczalnych pełnią dogmaty. Zdań religijnych nie należy sprawdzać zmysłowo, bo dotyczą rzeczywistości transcendentnej. W teologii zamiast zdań zdań doświadczalnych są zdania z wiary, a zamiast aksjomatów są koncepcje teologiczne, np. szkotyzm lub tomizm.”
Widać więc wyraźnie, iż o ile przyjęcie dogmatu wraz z wiarą jest nieodwołalne – wynika, jak powie Bocheński – z epistemicznego autorytetu Boga (Bóg wie lepiej) o tyle aksjomatyka wniesiona wraz z pojęciowym systemem filozoficznym może być w miarę dowolna i dyskutowalna. Innymi słowy, nie ma czegoś takiego, jak philosophia perennis. Tak jak przykładowo matematycy mają swoje racje za przyjęciem aksjomatu wyboru lub jego odrzuceniem. Niestety, obiegowo dogmaty UTOŻSAMIA się z aksjomatami, co jak widać jest dalekie od prawdy i prowadzi do istotnych nieporozumień.
Wiemy że nie da się utrzymać sztywnego podziału na zdania protokolarne i teorię. Analogia do hipotezy Duhema–Quine’a jest więc raczej tylko luźną poetycka alegorią. Nic w tym złego nie ma bo religia może się obracać bezpiecznie we wszelkich takich alegorycznych klimatach. Dlatego ma zapewne rację Bocheński pisząc: „w religii są elementy racjonalne, ale nie da się jej do nich sprowadzić.”.
Jaki z tego morał? W religii musi być istotna część NIERACJONALNA. W takiej sytuacji można pozostać sztywnym racjonalistą albo postawić na ALEGORYZM który ma w teologii przecież długie tradycje.
W wypowiedzi Arcybiskupa chodzi o oczywiste i proste prawdy jak to ze jedna i jedna osoba obok siebie to dwie osoby do tego odwołuje swoje porównanie religii Pan zaś próbuje udowodnić e jest ta wypowiedz fałszywa na podstawie innych wypowiedzi równie dobre można by podważać teorie heliocentryczna czy kulistość Ziemi powoli pan że i jeszcze acytuje Arcybiskupa gdy pewnie Pan zna je wyrywkowo a i nietolerancja religijna wynika z chęci nawracania ludi a nie krzywdzenia ich ja nam ie katolików i nie zgadzam sie nimi i chciał bym ich nawrócenia ale niezgadzanie sie z osobami nie znaczy wrogości wobec nich.
Nie dogmat, a Osoba
Bycie katolikiem nie jest równoznaczne z prenumeratą systemu dogmatów. Rozpoczynamy od Osoby, Osoby naszego Pana, który trwa w mistycznym ciele Kościoła. Czym jest wiara? Wiara jest spotkaniem dwóch osób. Ciebie i Zbawiciela. Nie chodzi o przywiązanie do abstrakcyjnego dogmatu, lecz o Komunię z Osobą, która nie może oszukać i której nie można oszukać. Dyktatorzy rozpoczynają od dyscypliny partyjnej. My rozpoczynamy od naszego Pana, Syna Boga Żywego, który powiedział „Ja jestem Prawdą”. Innymi słowami, prawda została utożsamiona z Jego Osobą. Przypomnij sobie własne dzieciństwo. Czym był dla ciebie dom rodzinny? Czy był on jedynie sumą przykazań głoszonych przez twojego ojca i twoją matkę? Nie, był czymś więcej, nieprawdaż? Był on ich tożsamy z ich miłością. Nasza wiara jest zatem pokładana przede wszystkim w Chrystusie, który żyje w mistycznym ciele Kościoła. Poszczególne dogmaty są kwestią wtórną. Gdyby Chrystus nam ich nie objawił, nie wierzylibyśmy w nie. Gdybyśmy Go utracili, utracilibyśmy nasze dogmaty. To On jest na pierwszym miejscu.
Arcybiskup Fulton J. Shee
Nic z tego nie rozumiem ale podoba mi się jako rodzaj swoistej poezji.
Jaka aksjomatyka dopuszcza możliwość, że dwa razy dwa jest pięć, a jednocześnie, że jest sześć, siedem i dziewięć i pół? Podejrzewałbym, że musiałby to być system aksjomatyczny sprzeczny: poprawdzie można sobie taki wyobrazić, ale w jego obrębie nie można za wiele zrobić. Jak podejrzewam Arcybiskupowi szło o to że zarówno system prawd wiary jak i system aksjomatyczny (oraz każda przyzwoita teoria) powinny być niesprzeczne.
Natomiast to, że w matematyce prawda wynikała z przyjętych aksjomatów, to jest tylko w jednej z teorii (koherencyjna teoria prawdy, bodaj się to nazywa), a taki na przykład Ajdukiewicz opierając się na innej (korespondencyjnej) teorii prawdy pokazywał (analogicznie do twierdzenia Goedla), ze więcej jest zdań prawdziwych niż dowodliwych. Osobiście odnoszę wrażenie, że korespondencyjna teoria prawdy lepiej opisuje świat, który mamy okazję obserwować.
Ta wypowiedz biskupa dotyczy tolerancji religijnej. Chodziło mu chyba o to że nie mogą być równocześnie prawdziwe dogmaty katolickie i np. wierzenia islamskie. Ja się z tym stwierdzeniem zgadzam.
Nie zgadzam się jednak z porównywaniem tego do sytuacji w nauce lub matematyce. W matematyce aksjomatyka może być kwestią (nie całkiem) swobodnego wyboru. Dogmaty nie mogę być wybierane. W nauce system przekonań może być zmieniany i tez nie jest analogonem dogmatów. Tu jest istotna i GŁĘBOKA różnica.
Od napisania tego niemądrego wpisu minęły dwa lata. Czy przez ten czas odkrył Pan jakąś „alotropową” odmianę wody, czy wciąż Pan poszukuje? Czy hipotetyczny związek „stałego wodoru” i „stałego tlenu” wciąż nazywalibyśmy wodą?
Bez zmian 🙂 W nauce nadal mamy obiektywne metody rozstrzygania sporów zaś w religiach nadal obowiązują dogmaty jako absolutne prawdy przyjęte na zasadzie autorytetu. Dlatego religie muszą się tolerować albo zwalczać zaś naukowcy mogą się nawzajem PRZEKONYWAĆ. Bez zmian w tej kwestii przez dwa lata 🙂
Zaś w samej nauce dokonano w tym czasie wielu odkryć i sporo ludzi musiało zmodyfikować przekonania. Dogmatyzm religijny pozostał jednak niewzruszony.