Siedzę sobie na wałach przy Rudawie, piszę kazanie i obserwuję kilka zjawisk. Nad Sikornikiem zachodzi słońce i za chwilę schowa się za Kopcem Kościuszki. Po drugiej stronie rzeczki w oddali biegnie facet z nadwagą i ciężko sapie. A ja piszę kolejne słowa na bloga. Co łączy te trzy zjawiska: zachód słońca, biegnącego za rzeką człowieka i mnie piszącego bloga?
Na żadne z tych zjawisk nie mam wpływu. Słońce zachodzi bez względu na to czy chciałbym jeszcze posiedzieć w jego promieniach czy nie. Sapiący biegacz być może się w końcu zatrzyma. Nie wiem. Nie zależy to ode mnie – jest za daleko.
Uczciwie rzecz biorąc tak samo jest ze słowami, które piszę. Nie mam najmniejszego wpływu na to co mi za chwilę przyjdzie do głowy i jakie będzie kolejne zdanie. Sam jestem ciekaw co będzie dalej. Może w końcu będę w stanie tak sformułować tekst by pan Szymon Czarnik się z tym zgodził? A może za chwilę dojdę do wniosku, że zagadnienie wolnej woli, do którego zmierzam, jest nieciekawe i usunę wstępny szkic (tak się już zdarzało). Na to jakie myśli przyjdą mi za chwile do głowy mam identyczny wpływ jak na zachód słońca i oddalającego się biegacza (który jest już tak daleko, że nie słychać jego sapania).
Swego czasu pisałem tutaj, że obiektywnie wolna wola jest pojęciem dość niefortunnym. Pojecie wolnej woli niczego nie wyjaśnia w obserwowanym świecie lecz powoduje trudności filozoficzne. Ludzie są jednak głęboko przekonani, że subiektywnie odczuwają wolną wolę. Nawet wielcy filozofowie (np. Daniel Dennett) próbują pogodzić to niby subiektywne odczucie wolnej woli z determinizmem praw fizyki.
Ale czy rzeczywiście można doszukać się czegoś takiego jak subiektywne poczucie wolnej woli??? Popatrz na ciąg swoich myśli, na wewnętrzny dialog. Czy możesz w sposób wolny wybrać to co Ci ma przyjść za chwile do głowy? Jeśli teraz pojawiła się w Twojej głowie myśl: „co ten palant znowu piszę” to czy jesteś jej świadomym autorem? Czy może samo to się „wymsknęło”? Chwila uczciwej wewnętrznej refleksji pozwala zauważyć, że nawet subiektywna wolna wola to koncepcja bezsensowna. Zrób eksperyment i spróbuj przez minutę nie myśleć o … np. różowym jednorożcu. Włącz stoper … Czy udało się mieć „wolny” wpływ na wybór własnych myśli? Czy może jednak pojawiały się one same spontanicznie?
Nie chodzi o to czy wolna wola to koncepcja spójna lub sprzeczna z determinizmem świata. Wola wola to pojecie nie mające żadnego oparcia w uczciwej subiektywnej refleksji a jako się wcześniej rzekło obiektywnie niczego nie wyjaśnia.
Nie obawiając się potencjalnej krytyki, stawiam taką tezę: wcześniej czy później nauka będzie musiała obwieścić nawet teologom, że wolna wola jest dość powierzchowną iluzją. Będzie to chyba stanowiło dla teologii problem większy niż teoria ewolucji lub naturalne pochodzenie etyki oraz religijności. Przecież wszystkie takie pojęcia teologiczne jak wina, skrucha, moralna zasługa i ostatecznie piekło i niebo opierają się na iluzji wolnej woli.
Czy są jakieś istotne plusy sceptycznego podejścia do koncepcji wolnej woli? Dzisiaj Kościół Święty Matka nasza daje nam do słuchania ewangelię o tym jak „nieprzyjazny człowiek” posiał chwast pomiędzy zboże. Pozbycie się iluzji wolnej woli pozwala znacznie bardziej tolerancyjnie, wyrozumiale i łagodnie patrzeć na takich osobników. Czego Wszystkim i sobie życzę!
Miałem na jakiś czas odpuścić, no ale skoro wywołałeś mnie imiennie… 🙂
„Wolna wola to pojęcie nie mające żadnego oparcia w uczciwej subiektywnej refleksji (…).” Tym niemniej: „Ludzie są jednak głęboko przekonani, że subiektywnie odczuwają wolną wolę.” Znaczy się subiektywna refleksja ludzi jest nieuczciwa – oczywiście z wyjątkiem garstki myślącej jak pan Piotr Koc. Jak mniemam, przekonanie to jest wybornym sposobem generowania przez p. Piotra Koca osobistego poczucia szczęścia – temat w sam raz do opisania na Twoim blogu.
„Wolna wola (…) obiektywnie niczego nie wyjaśnia.” Wolna wola nie ma niczego wyjaśniać, jest raczej przyznaniem, że pewnych spraw nie możemy wyjaśnić. Ewentualnie: koncepcja wolnej woli wyjaśnia, dlaczego nigdy nie powstanie model bezbłędnie prognozujący ludzkie działanie.
„Nie obawiając się potencjalnej krytyki, stawiam taką tezę: wcześniej czy później nauka będzie musiała obwieścić nawet teologom, że wolna wola jest dość powierzchowną iluzją”. Nie obawiając się potencjalnej krytyki, stawiam tezę, że nie będzie musiała.
„Pozbycie się iluzji wolnej woli pozwala znacznie bardziej tolerancyjnie, wyrozumiale i łagodnie patrzeć na takich osobników [metaforycznie określanych jako chwasty]”. Wręcz przeciwnie, pozbycie się tej iluzji pozwala nam z czystym sumieniem (o którym zresztą wiemy, że go nie mamy) wyrżnąć ich wszystkich w pień. Ostatecznie jesteśmy tylko ślepymi narzędziami tajemnych sił przyrody – któż mógłby mieć do nas o cokolwiek pretensje?
Postępujące osiągnięcia neurobiologii, czy choćby „popularna” wiedza psychologiczna, wskazują,iż pojęcie „wolnej woli” ma coraz słabsze umocowanie naukowe.Właściwie już go nie ma…Można by na ten temat pofilozofować, ale świadczy to jedynie o subiektywizmie przekonań laików…A co do „tajemnych sił przyrody”… są one coraz mniej tajemne :):)- oczywiście dla znawców przedmiotu …
Stwierdzenie, iż „nigdy nie powstanie model bezbłędnie prognozujący ludzkie działanie”,wydaje się być wątpliwe jak owa „wolna wola” :)…
Popatrz Piotrze – w sukurs pospieszył Ci znawca przedmiotu, specjalista o obiektywnych przekonaniach przenikający tajemnice przyrody! Zobacz, jak sprawnie używa wielokropka… i emotikonów 🙂 🙂 🙂
Wielce Szanowny Panie Szymonie :)! Czyż nie lepiej odwołać się do argumentów merytorycznych niż sprowadzać dyskurs do wymiany złośliwostek i rozbujanych emocji ?
Celowo unikam niedopowiedzeń w formie wielokropka i emotikonów – pozostawiam to Panu, użył ich Pan aż trzy (!). Rozumiem,że jest Pan szalenie pobudliwy emocjonalnie . Nie będę zatem więcej nadużywać Pańskiej wrażliwości udziałem w tej dyskusji – pozdrawiam
Kilka uwag mam. Pojęcie wolnej woli (WW, jak ciasteczka – dla uproszczenia), podobnie jak niemal wszystkie pojęcia filozoficzne (i potoczne) jest dość niejasne. Trzeba je dopiero wyeksplikować żeby coś sensownego powiedzieć. Galimatias jest choćby taki, że libertarianin polityczny powie, że w WW chodzi o nieograniczanie przez rząd ludzkich wyborów, a libertarianin w sensie stanowiska w filozofii analitycznej, będzie przeczył determinizmowi przyrodniczo-metafizycznemu żeby za wszelką cenę bronić WW (różnie rozumianej zresztą). Dość łatwo wytropiłem zatem dwa kompletnie różne, ale zupełnie równoprawne, ujęcia WW. Ale ja nie o tym chcę, tylko o medytacji i doświadczeniu konieczności. Piotrek bardzo ciekawą uwagę poczynił na ten temat. Sądzę jednak, że ‚wmedytowanie się’ w poczucie konieczności/braku WW to co innego niż introspekcyjne w sensie potocznym doświadczenie WW. Nie mam pojęcia, bo medytowałem przez całe życie łącznie może 10 minut, ale podejrzewam, że choćbym osiągnął poziom Bodhisattwy, to nie zmieni to absolutnie nic dla (oczywiście mocno ograniczonego przez różne czynniki) poczucia wolności działania w życiu codziennym. Ergo: można być metafizyczno-fizycznym deterministą (nawet medytującym) i uznawać istnienie wolnej woli w doświadczeniu potocznym. Widzę jeszcze jeden kłopot – ale tylko kłopot a nie gwóźdź do trumny – w argumencie z medytacji. Co najmniej od czasów Freuda, moim zdaniem całkiem słusznie, dość podejrzliwie patrzy się na odwołanie do specyficznych doświadczeń dostępnych dzięki wyćwiczeniu, wtajemniczeniu itd. Oczywiście wiadomo dobrze, że medytacja ma wiele pozytywnych skutków dla zachowania (np. pomaga nauczyć się samokontroli, rozwija twórczość i kreatywność itd.), ale trudno za jej pomocą rozstrzygać problemy filozoficzne:)
Wielce Szanowna Pani Martito! Zawsze staram się odnieść do meritum, ale Pani wpis nie dawał takiej możliwości – dowiadujemy się z niego jedynie, że ma Pani bardzo wysokie mniemanie o swoim stanie wiedzy i daje to Pani mocne poczucie wyższości nad pospólstwem. Proszę tę swoją wiedzę wykorzystać do sformułowania jakiegoś argumentu i będziemy mogli podyskutować.
PS. Martita brzmi żeńsko, więc odnoszę się per Pani. Z gramatyki wpisów nie dało się wydedukować płci autora.
Ależ Szymonie po co te złośliwości? Sam zauważyłeś że w komentarzu Martity jest sporo pozytywnych emotikonów 🙂 Jest też teza:
Wielu neurobiologów teraz na ten temat pisze. Polecam na przykład książkę Gazzanigi „Kto tu rządzi”. Autor na postawie licznych badań bardzo mocno wspiera sceptyczną postawę w odniesieniu do wolnej woli.
Odpowiadam Russelowi:
Ależ ja zaproponowałem obiektywny eksperyment psychologiczny lub socjologiczny. Może doprecyzuje ten szkic eksperymentu. Bierzemy setkę osób. Pytamy ich w jakiejś ankiecie o subiektywne poczucie i pojęcie wolnej woli. Następnie pokazujemy tą ładną ilustrację Niewidzialnego Różowego Jednorożca i prosimy by się uważnie przyglądnęli artystycznej metaforze metafizyki. Potem prosimy by spokojnie zamknęli oczy i NIE myśleli o Różowym Jednorożcu. Prosimy też o szczerość. Każdy komu do głowy przyjdzie Jednorożec ma podnieść rękę. Moje falsyfikowana hipoteza jest taka, że po 10 sekundach wszystkie ręce byłyby podniesione a ostatni podniósłby rękę (w 10 sekundzie?) mój dalekowschodni Guru. Następnie ponawiany ankietę na temat wolnej woli albo raczej przeprowadzamy dwa eksperyment z ankieta przed i po okazaniu Jednorożca. Ludzie którzy lekko przyglądnęli się swojemu wewnętrznemu dialogowi zmodyfikują stanowcze przekonanie o wolnej woli. To po prostu pewna tradycja kulturowa … w większości przypadku zresztą bardzo pożyteczna fałszywa tradycja kulturowa.
Oczywiście zgadzam się z tym by nie mieszać żadnego libertarianizmu filozoficznego z żadną z odmian libertarianizmu politycznego. Tu jest ciekawa taksonomia kilku stanowisk w tej kwestii:
http://www.informationphilosopher.com/freedom/taxonomy.html Jest jestem zwolennikiem libertarianizmu politycznego zaś w kwestii wolnej woli skłaniam się do stanowiska iluzjonistycznego.
Wszystko w porządku, wyniki będą zapewne takie, jak sądzisz, tyle że ten eksperyment nic nam nie powie o wolnej woli. Równie dobrze mógłbyś zaprosić ludzi na spotkanie, pokazać im planszę z różowym jednorożcem, a zaraz potem kazać im „siłą wolnej woli” zapomnieć o tym, co tu widzieli. Oczywiście za jakiś czas – powiedzmy: tydzień – mógłbyś poprosić o szczerą odpowiedź, czy udało im się już zapomnieć, czy może ich „wolna wola” potrzebuje więcej czasu.
Skoryguj mnie, jeśli się mylę, ale chyba nikt nigdy nie twierdził, że wolna wola polega na tym, że człowiek może w pełni kontrolować zawartość swojej świadomości. Wszyscy wiemy, że nie może – znamy to z codziennego doświadczenia, kiedy nagle przypominają nam się różne rzeczy, zauważamy nagle coś, co przecież cały czas było na widoku, zaczynamy nagle nucić jakąś dawno niesłyszaną melodię, itd. itp. Twój eksperyment nie wnosi więc właściwie żadnej nowej wiedzy. Teraz np. przypomniało mi się, że dziś upływa termin zwrotu towarów do sklepu – wolna wola polega na tym, że decyduję, czy jechać je zwrócić, czy odpuścić. I decyduję, że jadę. Jeśli twierdzisz, że to iluzja, a mój wybór był zdeterminowany jakimiś procesami fizyczno-chemicznymi, ciężar dowodu spoczywa oczywiście na Tobie.
Ależ Piotrze – jak zauważyła sama Martita, w moim komentarzu pozytywnych emotikonów było więcej 🙂
Cieszę się 🙂 🙂 🙂 Myślę teraz nad odpowiedzią do tekstu o arogancji. Doprecyzuje jeszcze tylko powyższe. Ponieważ iluzja wolnej woli szybko pryska gdy tylko uważnie przyglądnąć się dialogowi wewnętrznemu to właściwie nie ma takiej iluzji. Za to zdecydowanie jest ILUZJA DRUGIEGO STOPNIA: złudzenie co do istnienia iluzji wolnej woli.
Sęk w tym, że niekoniecznie iluzja, i wcale nie pryska.
Dodam jeszcze to:
Zerknąłem sobie na wikipedię i jest tam m.in. wzmianka o badaniach skutków, jakie wywiera podważanie wiary w wolną wolę (Baumeister, Vohs i in.). Nie stwierdzono żadnych skutków pozytywnych. Negatywne to: zwiększona skłonność do kłamstwa, oszustwa, kradzieży, agresji i bezmyślnego konformizmu, oraz zmniejszona zdolność do: solidnej pracy, pomocy innym, odczuwania winy z powodu krzywdy wyrządzonej innym i myślenia kontrfaktycznego („gdybym postąpił inaczej, to…”).
Wikipedia cytuje też zastrzeżenia interpretacyjne: być może badani mylą determinizm (=moje działania mają przyczyny) z fatalizmem (=moje działania nie mogą odnieść skutku). Jest to jednak 1) tylko hipoteza ad hoc, 2) nawet gdyby była prawdziwa, pokazywałaby, że część (większość?) ludzi automatycznie utożsamia jedno z drugim i upowszechnienie sceptycyzmu względem wolnej woli będzie tak czy owak miało negatywne konsekwencje.
W świetle badań naukowych wygląda więc na to, że szerząc doktrynę niewolnej woli, działasz na rzecz świata, w którym jest więcej oszustw, agresji, bezmyślnego konformizmu, itd. itp., krótko mówiąc na rzecz świata bardziej ponurego. A tyle było na tym blogu mowy o generowaniu szczęścia.