Miły sobotni poranek. Obserwuję słońce wschodzące nad Salwatorem, dopijam kawę, odwlekam poranną medytację (mogę bo mam dzisiaj czas) i zastanawiam się co napisać na blogu. Wpisuję w Google „kind relation to nonsense” i nie otrzymuję żadnej sensownej odpowiedzi. Dzisiaj kusi mnie kilka możliwych tytułów na wpis:
- Polska Tradycja Leśna czyli jak znaleźć w Lasku Wolskim odpowiednie miejsce do medytacji
- Stosunek buddyzmu do kultów cargo – analiza religioznawcza.
- 6R czyli Bhante Vimalaramsiego wykładnia Anapanasati Suttry.
Temat nr 1 raczej odpada. Jeśli szczerze napiszę jak to zrobić to obawiam się, że moja idealna pustelnia straci swe podstawowe zalety. Oczywiście bardzo zapraszam w to sprywatyzowane przeze mnie miejsce (kontakt na priv). Temat nr 2 wydaje się o wiele bardziej bezpieczny i chyba równie ważny. Może na tym przykładzie uda się przybliżyć odpowiedż na pytanie na które nawet Google nie odpowiada.
Kind relation to nonsense?
OK. Powiedzmy sobie od razu, że sprawa jest bardzo poważna. Z jednej strony widać, że jesteśmy otoczeni przez wszechogarniający nonsens. Wydaje się, że ta prawda jest tak empirycznie ugruntowana, że nie wymaga żadnego dodatkowego uzasadnienia. Irydologia, refleksoterapia, magiczna zamiana wafeka na ciało legendarnego cieśli sprzed 2000 lat, homeopatia … Jeśli dalej masz co do tego jakieś wątpliwości to włącz na chwilę telewizor. Zupełnie jest przy tym bez znaczenia czy to będzie Trwam czy TVN. Nie bardzo chce ten wątek rozwijać ale wydaje się że nonsens społeczny albo polityczny jest zaledwie skutkiem i objawem innych głębszych nonsensów.
Z drugiej jednak strony współczesne wyniki psychologii pozytywnej wyraźnie wskazują, że życzliwy stosunek do otaczającej rzeczywistości jest bodaj warunkiem koniecznym dobrego samopoczucia albo szczęścia. W tej sytuacji logiczną koniecznością jest uzyskanie życzliwego nastawienia do nonsensu. Innymi słowy awersja do nonsensu to nonsens.
No i teraz by nabrać dystansu powinniśmy wziąć jakiś odległy kulturowo przykład, najlepiej posunięty ad extremis by było lepiej widać. Stąd pojawia się tytułowe pytanie o stosunek buddyzmu do kultów cargo. Z opisanych powyżej powodów pytanie uważam za bardzo życiowe, wręcz fundamentalne. Kulty cargo to plemienne religie niektórych wysp Pacyfiku powstałe w połowie ubiegłego wieku (więcej pisałem o nich tu). Na przykładzie kształtowania się tych wyznań możemy przekonać się, że religia to zjawisko zupełnie naturalne wynikłe z pewnych naturalnej cech ludzkiej psychiki a nie nadnaturalnej metafizyki. Kult cargo to oczywisty dla wszystkich (poza tylko jego wyznawcami) nonsens.
Jak do tego odniesie się ktoś to chce wzbudzać w sobie metta (przyjazne, miłe, życzliwe nastawienie) do wszystkich odczuwających istot? Samo użycie słowa nonsens na określenie czyichś zapatrywań wydaje się w kontekście dharmy wysoce niezręczne, nieprawdaż? Ale przecież kulty cargo to JEST NONSENS!
Pojawiają się teraz dwie kwestie. Jak się zachować i co mówić wobec nonsensu? Co myśleć i czuć wobec nonsensu? Odpowiedzi na pierwsze pytanie nie musimy daleko szukać bo jest w Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżce. W pełni Zrealizowany rozmawiając z wyznawcą kultu cargo z pewnością nie powiedziałby nieprawdy np. przyznając, że cudowny samolot przyleci zasypując wyspę i cały atol słodkimi batonami. Rozwianie złudzenia wydaje się korzystne dla słuchającego ale bywa, że jest niemożliwe do przyjęcia – wtedy należy dać sobie i innym spokój i poczekać. Jeśli jednak niewydajny nonsens można w sposób pogodny rozwiać to łagodnie i pogodnie (bez arogancji, ironii i sarkazmu) przemawiamy dla dobra słuchacza. Dobrze ilustruje to ten schemat.
Jest tu pewna subtelność. Czasami pozbycie się bardzo szkodliwych iluzji następuje w kontakcie z tekstem ironicznym, sarkastycznym lub może nawet lekko aroganckim – to zagadnienie zostawiam do późniejszego przemyślenia. Czy możemy zakpić z przekonań wyznawcy cargo w jego obecności jeśli przypuszczamy (albo jesteśmy prawie pewni) że pozwoli mu to rozwiać szkodliwe iluzje??? Myślimy … Proszę o opinie Czytelników!
Znacznie bardziej trikowe jest to co myślimy i czujemy wobec ewidentnego nonsensu. Skoro nonsens występuje tak powszechnie to znaczy, że jest zjawiskiem naturalnym tak jak pogoda, grawitacja albo oddychanie lub trawienie itp. Z pewnością odczuwanie intensywnej awersji wobec zjawisk naturalnych nie przybliża nas do szczęścia. Odruchowa reakcja wobec nonsensu to jednak arogancja, lekceważenie i awersja. To nie są szczęśliwe uczucia. Czegoś przeciwnego życzę Wszystkim i sobie!
Postscriptum. W świetle powyższego oczywiście wszelkie analogie i przypuszczenia na temat tego co myśli (i chce napisać lecz się życzliwie powstrzymuje) świecki orientalny i kawiarniany filozof na temat kultów występujących w dorzeczu Wisły należy uznać za zupełnie nieuzasadnione.
Do powyższego artykułu bardzo ciekawie czytanego stosunkuję sie następująco subiektywnie.
1.Nonsens nie jest mową czułą czy nawet poprawną a ironiczną i z dużą dozą samopewnością lub nawet wyższością lekką stwierdzenie nieprawdy subiektywnej. Słowa: nonsens tudzież idiotyzm czy kretynizm charakteryzują się agresywnym zarysowaniem nie stosując metody rozumiejąco-współczującej a nawet naprzeciwnie. Nadmierne przywiązanie do własnych poglądów i opinii się tu uwypukla egoistycznie wręcz samoistnie.
2.Nonsens według wiki jest jeszcze ciekawszy semantycznie lub nie. ,Samolot jest Bogiem’ bowiem nie jest nonsensem a tylko fałszu/prawdy stwierdzeniem. ‘Samolot leży Bogiem’ byłby nonsensem fajnym aczkolwiek nie absurdem jak się okazuje.
Schemat generalny akceptuję subiektywnie dodając trzecią opcję: nie jesteś pewien- milcz (co jak się okazuje nagminnie). Podobnie chyba potraktowałbym pomoc kpiącą lub ironiczną bo choć intencje zbożne to pańja (przynajmniej u mnie) nie ta sama co u np Adżana Cha.
Pozdrawiam serdecznie
R.
Tak – zgoda 🙂