Habituacja
Habituacja jest to jedna z dwu form nieasocjacyjnego uczenia się polegająca na stopniowym zaniku reakcji na powtarzający się bodziec jeśli nie niesie on żadnych istotnych zmian. Polega to na tym, że po kilku dniach zamieszkiwania nad wodospadem Niagara przestajesz słyszeć szum wody. Zastanawiam się czy po wielu latach wystawania swojego umysłu na treści, które mają stymulować intelektualnie też może nastąpić swoista habituacja, tak że tylko coraz bardziej wyrafinowane i skomplikowane zganienia są w stanie człowieka umysłowo zachwycić (bo tylko takie niosą istotne zmiany). Osobiście skłaniam się do takiej opinii: może nastąpić habituacja do gwoździa w bucie, do równań Einsteina, do starożytnych tekstów palijskich, do wszystkich gitarowych modów skal diatonicznych itp itd.
Heller
Szczęśliwe nadal jednak zdarzają się okazje, które niebywale mnie poruszają intelektualnie. Tydzień temu odbyła się wspaniała uroczystość w której miałem zaszczyt uczestniczyć – benefis, 80-te urodziny ks. prof. Michała Hellera. Część artystyczna po prostu świetna. Potem równie doskonała okazja by porozmawiać (w redakcji Tygodnika Powszechnego) z niektórymi uczestnikami. Same prze-mózgi. Wypytałem więc młodych współpracowników Hellera o geometrie nieprzemienne w kontekście kwantowych kosmologii. Bardzo skromnie to relacjonują. Jako zewnętrzny obserwator, który trochu się na tym zna odnoszę wrażenie, że ich relacja przypomina odkrycie Ameryki przez Kolumba, który myślał, że przypłynął do „Indii Wschodnich”. Zaprawdę powiadam Wam: oni robią olbrzymi przełom w fizyce. Einstein też nie dostał Nobla za Teorię Względności bo (prawie) nikt tego nie rozumiał. Nieprzemienne geometrie w kontekście kosmologicznym rozumie bodaj 20-50 osób na tej planecie. Chciałbym się kiedyś do tego grona zaliczyć … jak czas da (raczej nie da).
Budda
Zupełnie już potem pojawiło się inne pytanie o to jaka jest relacja etyki katolickiej do etyki buddyjskiej? „Czy są praktycznie tożsame?” Jako wieloletni użytkownik etyki tomistycznej i aktualny użytkownik etyki theravadyjskiej poczułem się wywołany do tablicy. Nie są tożsame zarówno na poziomie teoretycznym jak i praktycznym. Na płaszczyźnie teoretycznej etyka buddyjska jest pewnym rodzajem etyki utylitarnej, która ma optymalizować dobrostan. Nie ma bezwzględnych zakazów ani nakazów lecz są zalecenia, które mają dawać dobre „skutki karmiczne” czyli w bliższej lub dalszej perspektywie czasowej zmniejszać cierpienie i zwiększać szczęście użytkownika tej etyki i jego otoczenia. Jako że w obecnych czasach trudno o w pełni oświeconych guru to zachciejcie mi uwierzyć, że ta perspektywa czasowa liczona jest raczej w miesiącach i latach a nie dziesiątkach lat (choć efekt podobno jest kumulatywny). Zaś na tej samej płaszczyźnie teoretycznej etyka katolicka jest tzw. etyką cnót, której ostatecznym celem jest szczęście wieczne a nie doczesne.
Oczywiście elementów łączących obie omawiane etyki jest bardzo dużo ale to po prostu naturalne dziedzictwo etyczne całej ludzkości. Z drugiej strony wyliczenie praktycznych różnic pomiędzy etyką buddyjską a katolicką zdecydowanie przekracza ramy tego tekstu. Podejmijmy tylko kilka przykładowych wątków.
- W chrześcijaństwie etyka ma charakter objawiony, ma boskie pochodzenie. W buddyzmie zalecenia etyczne wynikają z obserwacji, że pewne rodzaje czynów (ale też myśli) mają pozytywne lub negatywne skutki dla szczęścia.
- Etyka buddyjska nie zawiera żadnych nakazów ani zaleceń rytualnych. Nakazy rytualne w stylu „dzień święty święcić” występują obficie w chrześcijaństwie i innych teistycznych religiach.
- Etyka buddyjska zaleca równomierny rozwój: mądrości, moralności oraz „uspakajanie umysłu”. Ten trzeci element „właściwa medytacja, właściwa uważność oraz właściwy wysiłek” tylko w śladowym natężeniu pojawia się w etyce katolickiej.
- Kolejne bardzo istotne różnice pomiędzy tymi etykami odnoszą się do kwestii prawdomówności i ogólnie mowy. Zachęcam każdego by przeczytać te fragmenty Katechizmu Kościoła Katolickiego które odnoszą się do przykazania „Nie mów fałszywego świadectwa …”. To dobry tekst! Następnie proszę zerknąć na analogiczne fragmenty jakiegoś podręcznika dharmy odnoszące się do „właściwej mowy”. Oczywiście jest ogólna i naturalna zgoda co do tego, że nie wypada kłamać lecz reszta nauczania jest istotnie różna. Buddyzm w kwestii „właściwej mowy” stawia zalecenia, które są rozsądniejsze a zarazem bardziej wymagające. Pisałem o tym tu. Budda nikogo nie obrażał i zapewne dlatego nie został ukrzyżowany.
- teraz trochu złośliwie w sprzeczności z powyższym … w katolicyzmie „właściwa intencja” oznacza słuszną wysokość datku pieniężnego na określone czynności rytualne zaś w buddyzmie „właściwa intencja” to: mentalne odpuszczenie pożądań, dobra wola i życzliwość. Budda o tym mówi tak: „Co to jest właściwa intencja? Intencja wyrzeczeń, uwolnienia się od złej woli, intencja niekrzywdzenia. Mnisi, to jest nazywane właściwą intencją.” Magga-vibhanga Sutta, SN XLV.8. Kształtowanie „właściwej intencji” to niezwykle obszerny i złożony zbiór nauk buddyjskich. Trochu tego mamy też w śladowej ilości u Akwinaty. Swego czasu myślałem, że to bardzo obszerne i pełne nauczanie. W porównaniu z myślą orientalną „właściwa intencja” tomaszowa to tylko bardzo porządny wstęp.
- Chrystus słusznie wymaga od nas by kochać swoich wrogów. Ewangelia jednak nie zawiera wielu praktycznych wskazówek jak urobić w sobie takie nastawienie umysłu gdy się kocha swoich prześladowców. Dopiero dharma daje nam wydajny przepis trening w tym względzie. Streszczałem to tu. Dharma daje też naturalistyczne uzasadnienie miłości prześladowców. Napiszę o tym innym razem.
To niepełna i przykładowa lista. Jakieś podsumowanie? Pomijając osobliwe przepisy rytualne i wątpliwe pochodzenie tudzież bajecznie fantazyjną metafizykę, etyka chrześcijańska to bardzo rozsądny zbiór zaleceń, których filozofia orientalna NIE kwestionuje. Warto jednak do osobistego repertuaru etycznego dorzucić: właściwą uważność, właściwy wysiłek, właściwą medytację, właściwą mowę, właściwe rozumienie i właściwą intencję. Oczywiście wszystkie te elementy występują też w kulturze chrześcijańskiej. Porównanie jednak dharmy i katechizmu pokazuje, że orient, nie obciążając nas balastem antycznej metafizyki, wymaga od nas nieco więcej oraz daje bardziej precyzyjne wskazówki jak to wykonać. Czego Wszystkim i sobie życzę!
Chrystus JEST Joginem, a zrozumienie Nowego Testamentu pojawia się wraz ze zrozumieniem sutr Patańdzalego. To jak odebrał Dharmę Chrystusa Świat zachodu to już inna para kaloszy 😉
Nie czuje się aktualnie kompetentny by w pełni docenić tą uwagę – nie dotarłem jeszcze do sutr Patańdzalego 🙂
właściwa intencja to podstawa właściwego postępowania a zatem i życia takiego jakiego pragniemy. U podstawy każdego działania leży intencja i ona właśnie warunkuje jego skutek. To uniwersalne prawo życia dlatego Dharma jako bodajże najbardziej naturalny i oświecony zbiór uniwersalnych praw, tak bardzo właściwą intencję podkreśla
Trafiłem tutaj przypadkiem, jednak po przeczytaniu tego artykułu myślę, że zostanę na dłużej 🙂 Strona dodana już do ulubionych.
Heller? Kto jeszcze uznaje go za autorytet naukowy?! Wróćmy do korzeni!