Niewinny żart może skutkować serią sensacyjnych wydarzeń w których wir zostaje wciągniętych wielu ludzi przeżywających chwile uniesień i dramatów. Fatum powoduje że moment chwały poprzedza chwile upadku. W obliczu wspólnego wroga losy ludzkie się splatają by potem się rozdzielić.
Jako się rzekło, w grudniu ubiegłego roku pozwoliłem sobie na niewinny żart publikując lekko poprawione zdjęcie pierścionka mojej kochanej żony. To spowodowało dość zabawną dyskusje, którą podsumowałem też żartobliwie: to zamiłowanie do koronkowych szatek, biżuterii itp. to jakaś rzadka forma fetyszyzmu seksualnego albo inna perwersja. Zdecydowanie coś musiało być na rzeczy bo mój wpis na Facebooku został błyskawicznie usunięty. Potem było wykrochmalone prześcieradło nade mną i prawo moralne we mnie. Wyznawcy tradycjonalistycznego kultu pomponów i krochmalu nie podjęli polemiki lecz cenzurowali tylko bezmyślnie moje wpisy na Facebooku. Na wiosnę już wszystko wskazywało że komuś może odbić palma przed czym przezornie ostrzegałem.
No i stało się. Świecy odziani w kapy stali się hitem tego bloga. W międzyczasie moja kochana małżonka zaproponowała by to zabawne zjawisko określać pieszczotliwym mianem Pomponiarzy. Po krótkich deliberacjach prawnych kilka tygodni po Wielkanocy Pomponiarze zostali odsunięci od służby ministranckiej przy starej liturgii u św. Krzyża w Krakowie. Postanowili jednak „stać przy na wpół zdeptanych już sztandarach i prężyć drzewca ich w niebo z ostatecznego zdawałoby się upadku, umieć jednodniowym zwycięzcom rzucić w twarz potępienie i przekleństwo” – rzeczywiście dostałem sporo obraźliwych maili.
Dalej Pomponiarze założyli własną fundację i kontynuowali energiczne działania. Najpierw próbowali odśpiewać 117 zwrotek u franciszkanów ale po 30 minutach musieli wyjść. Ostatnio dość bezczelnie chcieli zawłaszczyć pewien jubileusz. Pod koniec bojowe zacietrzewienie Pomponiarzy było tak wielkie, że cenzurowali na Fecebooku nawet moją akcję charytatywną krwiodawstwa. Napisze tak: do niedzieli myślałem, że w Kościele nie ma środowisk rdzennie faryzejskich. Zmieniłem zdanie!
W końcu Pomponiarze przegięli ostatecznie co skutkowało TYM OFICJALNYM KOMUNIKATEM (warto przeczytać dokładnie – sam lepiej bym tego nie ujął!). Tradycyjnie wielkie zwycięskie batalie zamykano uroczystym „Te Deum”. Dzisiaj wiec wersja heavy metalowa na gitarze z przesterem. Moje spontaniczne wykonanie „Te Deum” dedykuję Pomponiarzom. Proszę kliknąć poniżej.
http://www.koc.pl/wp/audio/TeDeum.mp3
Cała ta burzliwa historia: od pierścionka, poprzez kapy, wyrzucenie z ministrantury, założenie fundacji, 117 zwrotek i wiele innych przygód aż do OFICJALNEGO KOMUNIKATU zajęła zaledwie 9 miesięcy – tyle co ciąża.
Nie chcę wypowiadać się nt tradiwojenki, ale bardzo zacne Te Deum Pan Brat nam tu zapodał. Czy dobrze słyszę tu (przynajmniej) 2 ścieżki? Do pewnej korekty zgłaszam zakończenie pieśni, uciekające przed nami jak koń przed niewprawnym kawalerzystą. Po tej poprawce numer powinien trafić do youtube. A i mógłby zostać dołaczon za 2 lata na jubileuszowe wydanie CD ku czci XXX lat płyty Defenders Of The Faith wiadomego księdza 😉
Tak – są dwie ścieżki. W tle nagrałem na power chordach podstawy „riff”. Nagrywane na gorąco i improwizowane. Trzeba by to „rzeźbienie” zdecydowanie bardziej dopracować.
Przestaję widzieć różnicę pomiędzy panem, a ludźmi z „Fundacji Świętego Grzegorza Wielkiego”. Zarówno granie na elektrycznej gitarze melodii sakralnych jak i chodzenie w kapie to zwykłe nieposłuszeństwo władzy kościelnej, a to czy idzie w kierunku „przyszłości”, czy „przeszłości” jest całkowicie bez znaczenia.
Jest subtelna różnica. Ja wygłupiam się z gitarą PRYWATNIE u siebie w domu albo sali prób.